W pędzącym na oślep świecie, wśród tysięcy spraw i zadań niełatwo się zatrzymać... A to jest potrzebne - dla uciszenia serca, dla komfortu życia, dla poprawienia jego jakości, uświadomienia sobie, że ten pęd... niby po wielkie coś, jest przecież biegiem w nicość. Powiedziałby nam to każdy psychoterapeuta - gdybyśmy znaleźli czas na takie spotkanie - jeden dzień urlopu, jedno popołudnie na wsłuchanie się w siebie są czasem potrzebne jak tlen, jak woda... Chcemy na pół godziny trochę państwa zatrzymać i wyłączyć. Po to, albo włączyć na inne słuchanie.
Szymon Mizera ma 26 lat i zwariowane pomysły, niektórzy powiedzieliby o nim - odjechany. Z pokolenia schyłkowego PRL-u, z małego miasteczka, z którego najlepiej uciec, trochę wariat, trochę nieprzystosowany. Jedno jest pewne - nie zatracił w sobie tego, co wielu z nas zgubiło tak dawno, że nawet nie pamiętamy CO TO BYŁO.
foto: Michał Woroch