f W blasku Hotelu Kalifornia : Muzyka w radiu Nowe płyty : Radio Merkury Poznań :: 2024
  Następne na antenie:
   23.00 - Wiadomości
        22:27:50 | piątek | 26.04.2024 | imieniny: Marii i Marcelego
 


  Polecamy
 Obywatel Gzik donosi
piątek 06-18
g. 08.10
 OCZY W SŁUP
piątek 06-18
g. 18.10
 Poduszkowiec – Noc Dobrych Dźwięków
piątek 06-18
g. 22.05


dodano: 2008-04-30 00:17

W blasku Hotelu Kalifornia

Słysząc na początku albumu Long Road Out Of Eden jedyne w rocku takie a nie inne brzmienie śpiewu w harmonii pomyślałem, że atęskniłem się za muzyką kalifornijskich orłów. Kronikarze odnotowali natychmiast - jak to dopiero po 28 latach przerwy zebrali się w studiu autorzy mega hitu płytowego Hotel California. Zabrakło Dona Feldera co przypomina, jak trudno było zasypać animozje pomiędzy muzykami.

Wrócił jednak legendarny producent Bill Szymczyk - współtwórca najlepszych płyt zespołu. Już wcześniej – w połowie lat 90. XX wieku - podczas światowego tournee - mieliśmy dowód, że Orły zachowały zdolność do wysokich lotów. Kilka przedstawionych wówczas nowych piosenek pozwoliło snuć marzenia o nowej płycie.

Płyty są i to aż dwie. I już z tego powodu nastąpił rozdźwięk wśród wielu recenzentów. Dla wielu, 20 piosenek na dwóch płytach to za dużo jak na jeden raz. Chodzi oczywiście o spójność muzyczną, dramaturgię i wreszcie taki wymiar płyty, który nie nuży. Nie należę do tych sceptyków, zwłaszcza dlatego, że nie znajduję na tym albumie piosenki zdecydowanie poniżej poziomu. Gdyby się zastanowić, można by postawić pytanie, czy było potrzebne włączenie piosenek skomponowanych przez ludzi spoza zespołu. Brakowało by może utworu How Long J.D.Southera jednego z muzyków-satelitów grupy i wspaniale toczącego się rytmu w piosence Somebody.

Jednak własne kompozycje the Eagles stanowią najmocniejsze pozycje wydawnictwa. A zwłaszcza to co skomponował Don Heleny (przepięknie ckliwa Waiting In the Weeds) i razem z Glennem Freyem lub Timothy B. Smithem. Jedyny raz na tym albumie słysząc Timothy’ego w piosence Do Something przypomina się maestria wokalna grupy Poco.

Long Road Out Of Eden jest jednak także albumem trochę innego zespołu the Eagles. Więcej tu utworów refleksyjnych, spokojnych i wyważonych. Rockowy odjazd pojawia się sporadycznie (nagranie Frail Grasp On the Big Picture), nawet Joe Walsh zawsze skłonny do lekkiego wariactwa muzycznego, trzyma fason. Tego albumu słucha się także z nadzieją, że wśród tylu utworów trafi się ten jeden brylant na miarę klasyka Hotel Kalifornia.

W jakimś sensie utwór tytułowy, trwający ponad 10 minut Long Road Out Of Eden spełnia te nadzieje. Wyjątkowość tego nagrania odkłada się pozytywnie z każdym kolejnym odtworzeniem. Nie trudno zauważyć świetną aranżację utworów, kombinacje z wplataniem nietypowych dla zespołu instrumentów (saksofon, organy). To wielka sztuka nagrać nowe rzeczy, nie powtarzając się, nie niszcząc i nie trywializując dorobku. Coś takiego udało się po wielu latach grupie the Eagles.

Ryszard Gloger


UWAGA:
Jedynym dysponentem praw autorskich do materiałów zamieszczonych w serwisie internetowym Radia Merkury jest Radio Merkury S.A. Wykorzystanie tekstów, zdjęć, ilustracji, materiałów dźwiękowych, materiałów filmowych w całości lub we fragmencie w jakikolwiek sposób wykraczający poza indywidualne zapoznanie się z nimi, wymaga każdorazowej pisemnej zgody redakcji.

 

wstecz | drukuj | prześlij dalej | skomentuj
www.kompu.net