dodano: 2008-04-30 00:17 Oldfield do samochodu i przed kominek
Oldfield stał się zakładnikiem swojego sukcesu i suity którą z niezwykłą jak na swój wiek dojrzałością wykreował. Branson budował swoje imperium złożone z wytwórni płyt, sieci sklepów, stacji radiowych i linii lotniczych a Oldfield dorabiał nowe części lub przerabiał z uporem maniaka Dzwony Rurowe. Dochodziły kolejne wersje, lepsze lub gorsze płyty, zawsze wspaniale nagrane i zagrane, przez jedyną w swoim rodzaju Zosię Samosię - Mike’a Oldfielda.
Nie deprecjonuję ani trochę kilku późniejszych wspaniałych dokonań Anglika. Nadal jestem fanem jego muzyki (album Hergest Ridge stawiam ciągle najwyżej), nawet jeśli już tak mnie nie wzrusza i oszałamia jak dawniej. Wytwórnie także mają kłopot z tym artysta, dlatego kolejny raz zmienił wydawcę i nagrał album Light and Shade dla koncernu Universal.
Light and Shade to dwie bardzo różne płyty. Jedna złożona jest z komputerowych piosenek jakich są już niepotrzebne tysiące. Nawet śpiew wygenerowano z komputerów. Drugi krążek nawiązuje do klasycznego stylu Oldfielda. Nie ma w tym jednak tego cudownego błysku wielkiego artysty, który z drobnych dźwiękowych nitek wyplata wielką , imponującą formę niczym piękny gobelin. Pozostaje jednak czar szlachetnego oldfieldowskiego brzmienia i momenty w których po raz kolejny dajemy się uwieść muzyce gdzieś w nieznane. Albo schodząc na ziemie nowy Oldfield to dwie płyty, jedna do samochodu druga do słuchania przy kominku.
|