Radio Merkury S.A.

www.radiomerkury.pl



dodano: 2009-02-09 14:51
BEYONCE - I Am... Sasha Fierce

"I Am... Sasha Fierce" - to dwupłytowy album o dwóch kobietach a raczej o dwóch wcieleniach jednej z największych gwiazd współczesnego popu - Beyonce Knowles. To jej trzeci solowy album. Beyonce pracowała nad nim ponad rok i - jeśli wierzyć doniesieniom prasowym - roboty było zatrzęsienie. Beyonce mówi, że powstało ponad 70. nagrań, z których wytypowano finalną jedenastkę.

W takim razie dlaczego album jest dwupłytowy? Ojciec Beyonce i za razem jej manager Matthew twierdzi, że od początku była ona przekonana, iż nie może połączyć piosenek o tak różnych charakterach na jednym krążku.

Jak zatem prezentuje się jedna z największych div współczesnego popu na swojej najnowszej produkcji?

Przede wszystkim - i to jest, przynajmniej dla mnie, wielki plus - Beyonce tym razem nie bawi się w najróżniejsze koloraturowe wyczyny i inne dziwne wokalizy. Jej głos brzmi dzięki temu czysto i o wiele bardziej prawdziwie.

"I Am..." otwiera znany już "If I Were A Boy". Po nim pojawia się rewelacyjny numer "Halo". Jeżeli nie zostanie wydany na singlu, to Beyonce pozbawi się wprost doskonałego hiciora! Najbardziej ryzykownym elementem na krążku "I Am..." jest, moim zdaniem, utwór "Ave Maria" oparty na klasycznym dziele Charlesa Gounoda. Na szczęście nie jest źle. Beyonce unika tu wpadnięcia po uszy w tani patetyzm rodem z amerykańskich seriali familijnych.

A jak prezentuje się Beyonce w bardziej żywiołowym wydaniu?
"Sasha Fierce" zaczyna się od singlowego "Single Ladies (Put A Ring On)". Po tym nagraniu pojawiają się kolejne cztery kawałki, w których nacisk położono przede wszystkim na modne taneczne i hiphopowe aranże. To pięć świetnie zrealizowanych piosenek mających szansę naprawdę nieźle namieszać na sylwestrowych i karnawałowych parkietach.

Najmocniejszą propozycją na "Sasha Fierce" jest dla mnie kawałek "Sweet Dreams". Doskonała aranżacja i świetny wokal Beyonce błyszczą tu w pełni.

Mimo wszystko gdybym mógł wybierać wolałbym, żeby Beyonce z siedemdziesięciu numerów, przygotowanych z myślą o tym wydawnictwie, wybrała jeszcze z 10 spokojniejszych i skupiła się jedynie na "I Am...", bo Beyonce - saute jest do prawdy smakowitsza... Ale może to tylko kwestia mojego nie najmłodszego już wieku...

(Jędrzej Świerczyński)