Radio Merkury S.A.

www.radiomerkury.pl



dodano: 2008-04-30 00:17
Słodko-kwaśny Lionel

Na czułych wyznaniach i delikatnej materii miłości Lionel Richie zbudował swoją pozycję jednego z najpopularniejszych wykonawców muzyki rozrywkowej. Już w latach 70. kiedy występował z grupą the Commodores przy piosenkach Three Times a Lady, Easy, Just to Be Close to You wiele kobiet omdlewało marząc o przeżyciu wielkiej miłości. W latach 80. już jako solista Lionel Richie stworzył aż 13 piosenek, które okupowały szczyty list przebojów.

W tamtym okresie był tym trzecim z wielkiej trójki wokalistów obok Michaela Jacksona i Prince’a. Także w latach 80. ten kompozytor, pianista i wokalista nagrał klasyczną pozycję w kanonie muzyki rozrywkowej - album Can’t Slow Down. Potem śmierć ojca i burzliwy rozwód z Brendą – muzą odpowiedzialną za powstanie wielu pięknych piosenek - spowodowały, że Lionel Richie usunął się w cień.

Powrócił dopiero w połowie dekady lat 90. próbując - z miernym skutkiem - wpleść do swojej muzyki elementy współczesnych rytmów hip hop i house. Bywało już tak, że jego płyty wydawano najpierw w Europie. Dopiero po sprawdzeniu rynkowych możliwości nowej płyty po roku ukazywała się w ojczyźnie Richiego, w USA.

Bez większego szumu medialnego trafia na półki sklepowe ósmy już solowy album autora jednej z najpiękniejszych ballad miłosnych Hello. To album Coming Home przygotowany wspólnie z kadrą speców od tworzenia przebojów. Na liście są Jermaine Dupri, Raphael Saadiq, Dallas Austin, Seal i szwedzka grupa producencka Stargate. A jednak mimo, że płytę otwiera obiecująco piosenka z pierwszego singla I Call It Love efekt całego albumu nie jest wcale oszałamiający. Kiedy artysta korzysta z typowych chwytów aranżacyjnych i wokalnych współczesnej muzyki r’n’b przestaje być charakterystyczny i wręcz rozpoznawalny jak w nagraniu Why.

Przesympatyczny artysta w bezpośrednim kontakcie sprawia wrażenie, wokalisty który stracił pewność siebie. Jest to o tyle zaskakujące, że ta lepsza połowa piosenek z płyty Coming Home to osobiste kompozycje Lionela Richie. I to one pozwalają bronić atrakcyjności tej płyty.

(Ryszard Gloger)