Radio Merkury S.A.

www.radiomerkury.pl



dodano: 2008-04-30 00:17
Włoskie bel canto wraca w wielkim stylu

Gdy wpadają w ręce takie płyty jak ta można wierzyć, że ludziom podobnie jak przyrodzie potrzebna jest równowaga i harmonia. Można przecież było na chwilę zwątpić, czy jeszcze kiedyś śpiewanie będzie znaczyć więcej od rapowania, prawda?

Wydawało się, że bel canto zniknie wraz z odejściem tak wspaniałych artystów jak Frank Sinatra, Nat King Cole, Bing Crosby, Perry Como, Yves Montand czy Dean Martin. To byli Ci wielcy croonerzy o ciepłych niskich głosach śpiewający z elegancją i wdziękiem melodyjne, sentymentalne piosenki z lat 40. i 50. Jeszcze w latach 60 i 70 doszli Tom Jones, Engelbert Humperdinck, Tony Bennett, Domenico Modugno, lecz rock i disco zagłuszyły słodki, romantyczny śpiew.

Obawy były jednak przedwczesne. Sukces ostatnich czterech płyt Roda Stewarta z standardami sprzed pół wieku był znakiem, że uczucie tęsknoty do dawnej muzyki wraca. Niewiadomo skąd wyskoczyli młodzi, przystojni artyści o aksamitnych głosach, którzy jak kiedyś Frank Sinatra oczarowali kolejne pokolenie.

Płyta młodego Włocha Patrizio Buanne jest przykładem tryumfalnego powrotu włoskiej piosenki z czasów kiedy festiwal w San Remo wyznaczał trendy europejskiego show bussinesu. Jestem pewien, że nie wszystkim przypadną do gustu ckliwe piosenki i słodki głos Patrizio Buanne z albumu L’Italiano. I nawet nie chodzi o to, żeby komukolwiek mówić, że tyle słodyczy na raz to dobre dla naszych uszu. I tak kilka pań skorzysta z tak ponętnej okazji. Dobrze jednak, że wraca muzyka, która pozwala wierzyć w zasadę równowagi w przyrodzie.

(Ryszard Gloger)