2008-04-24 14:17:24 Hm... zaraźliwe? Jednym ze stałych punktów moich spotkań z Panną Lulu jest dyskusja na temat ostatnio przeczytanych książek. Często wymieniamy się tym, co
przeczytałyśmy i co było... no, co najmniej "dobre". Dwa tygodnie temu, kiedy zapytałam ją, co czyta, popatrzyła na mnie zbolałym
wzrokiem.
Zapytałam, co się stało, na co usłyszałam rzecz taką: "Przyszła dyrektorka z książkami, które chciała dać do czytania mojej
koleżance". No i? No i okazało się, że koleżanka już je podobno czytała, a że moja Panna Lulu zapytana o to, czy książki zna, odpowiedziała, że "nie"
- została nimi "obdarowana".
Może radość i entuzjazm byłyby większe, gdyby nie to, że były to wspomnienia, których Panna Lulu nie czyta. Ale
jak tu odmówić, kiedy WŁADZA sama przynosi i pożycza książki z własnej kolekcji?
Trzeba było wziąć i przebrnąć.
Pannę Lulu spotkałam dwa
dni temu. Odmienioną i rozpromienioną na pytanie o książki. Myślałam, że już przeczytała, złożyła recenzję i jest wolna. Okazało się, że nie do
końca.
Czyta właśnie wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec. "Czy ty wiesz, co to była za kobieta?? A jakie miała życie?? Coś fantastycznego!"
Zachęcona tym wybuchem, czym prędzej pobiegłam sprawdzać bogate zbiory naszego księgozbioru. Co prawda, nie znalazłam rekomendowanej
książki, ale mam trzy inne. Zaczęłam czytać i już mi się podoba.
Czyżby to wirus "Samozwaniec"? hihi...
| |