2010-06-01 10:06:37 Słodki (p)ozór Bardzo bym chciała napisać:
Na kolana! Bo to on.
Czerwiec nareszcie!
Mój luby i ukochany,
CZAPKI Z GŁÓW, o
chamy!!!
Niestety nie napiszę tego, gdyż sama powitałam go w czapce zsuniętej głęboko na oczy i uszy. Tak. W WEŁNIANEJ czapce! Czapce stricte
zimowej. Bo skoro on jest na wspak, to i ja będę mu tak, wiec powitałam go półgębkiem. A tak naprawdę to udałam, że go nie widzę. Po prostu skręciłam
przed nim w pierwszą lepszą ulicę. Bo, musicie wiedzieć, że ja od 3 miesięcy udaję przed sobą, że mamy ciągle marzec – i ta słaba ułuda jeszcze
mnie jakoś przy życiu trzyma. Bo przecież wszystko to, co ciepłe i słoneczne – wciąż przed nami. I nie, nie niszczcie mi tego mirażu. Łapy
precz, Panie Freud. To moja represja!!! Czerwiec jeszcze przyjdzie, bo ten zimny drań (… ten degenerat, ten zwyrodnialec, okrutnik jeden!...) za
oknem – to nie on. Absolutnie nie! Tak mówi me serce, a serce nigdy się nie myli! Prawdziwy on jeszcze ma czas i jeszcze pokaże wszystkim do jak
ciepłych uczuć jest zdolny.
Pokażesz, co nie? łajzo jedna!
A na razie…
Dzień dziecka?
Bez słońca?
Początek końca?
Rany!
ciao
| |