2008-04-07 02:00:21 taniec na ..drodze.. Ponoć taniec popularny jest dzisiaj...na różnych nawierzchniach...
Niedzielna szosa wcale sucha nie była,wręcz przeciwnie..pogoda nie
rozpieszczała wielkopolskiego nieba wcale:(regularnie częstując nas dawką deszczu"troszkę wiosennego"
Przede mną niecałe sto kilometrów do
pokonania..
Entuzjastycznie,aczkolwiek!..z rozwagą-wyjechałam z parkingu,kierując się rozanielona ku cudownie roz-rytej,roz-kopanej drodze,
ubogaconej w żółte....nie nie..to nie były słoneczniki-(za wcześnie na nie)-większe troszeczkę od tych pięknych kwiatów zgrabne
kopareczki:)
Pierwsze trzydzieści minut upłynęło na tradycyjnej,płynnej, zmianie biegów,hamowaniu i przyspieszaniu:)niestety nie cała jazda była
tak błoga..
Chyba na trzydziestym kilometrze (nie podam niestety z taką dokładnością jak to czynią dziennikarze radiowi) błogość jazdy zakłócona
została bezczelnie...
Nagle z przeciwnej strony zauważyłam zbliżającego się stwora czterokołowego,pędzącego z zawrotną prędkością środeczkiem
jezdni...
Myślę,że bardzo chciał towarzyszyć temu,który dokładnie jechał obok niego-tylko przepisowo prawym pasem..
Tak więc były dwa, ten
'nadprogramowy' na zakręcie zaczął dziwnie tańczyć,jak wąż po setce[choć nie wiem czy te piękne zwierzęta bywają pijane]. Już był tuż obok, już witał
się ze mną...kiedy nagle wielkopolska droga obdarzyła mnie kawałeczkiem pobocza..odskoczyłam jak oparzona[to był błyskawiczny skok w bok] a "tancerz"
pomknął dalej..Stałam jak wryta, zastanawiając się czy już mogę jechać dalej,czy aby nie zaatakuje mnie na "cofanego"..Przeproszę swój rower i wsiadam
na niego...będę jeździć lasami!
Ja dziękuję za takie towarzystwo na drodze:(niestety,wiadomo,ze takich 'miszczów' mamy wielu.. Zastanawiam
sie tylko, czy ten 'szanowny użytkownik' nie porachował komuś kości w dniu wczorajszym...może powinien zapisać się na kurs tańca..?
| |