2008-04-03 09:09:30 Jedzie bana do … Jedzie bana do …
Z góry przepraszam za monotematyczność. To nie to, żebym sądziła, że Was te historie strasznie pociągają;-)))…
ale chcę bardzo zakończyć temat… skoro zaczęłam pierwszego kwietnia, to po prostu muszę …
Od wigilii prima aprilis nastawiona na
późniejszą godzinę odjazdu pociągu - zrobiłam sobie wczoraj spacer na dworzec. Szłam sobie z ronda wielce zadowolona, bo przecież jeszcze całe 20
minut, bo słońce właśnie na chwilę wyszło, bo drzewa na biało zakwitły, bo luz blues i wiosna…
I tak by trwać to szczęście mogło, gdybym na
przekroczyła progu dworca… gdzie znowuż czyhała na mnie tablica z NOWĄ informacją, że, do licha ciężkiego!, mój pociąg ma wyjechać 15 minut
WCZEŚNIEJ, czyli po staremu…
No naprawdę, wielkie dzięki…
Pognałam na peron, wsiadłam do wagonu a nawet usiadłam i czekam.
Czekam… czekam.. i czekam… „ciszę wplatam we włosy…”
W końcu gwizdek. Odjazd. I odruchowy rzut oka na
zegar.
Pociąg nastawiony od wczoraj ponownie na starą godzinę odjazdu – wyjechał o godzinie, która (do wczoraj) była nową.
Teraz
z pewnością mam nad Wami przewagę, bo jestem jedyną osobą, która rozumie to zdanie. Ale jak się skupicie – też
zrozumiecie;-)))
Wiedzcie, że nie jestem tak naiwna, by sądzić, że raz wprowadzona zmiana rozkładu potrwa wiecznie, no ale zmiana dwudniowa
to chyba przesada wagi ciężkiej… I to jeszcze taka zmiana ... nie wiem… pozorna?... Po co, na co, w jakim celu?
Wiedzcie - Wy,
którzy nie dojeżdżacie pociągiem – że macie życie wyssane z adrenaliny i do cna przesiąknięte obrzydliwą rutyną i
stabilizacją…
Wiedzcie nudziarze,
że nie raz Wam tego zazdroszczę..:-)))))
| |