2008-11-21 10:30:00 Aleją gwiazd Proces przesłuchiwania płyt mego ojca trwa – właśnie dobiłam do Zdzisławy Sośnickiej.
Tak. I przypomniał mi się koncert życzeń.
Był kiedyś taki program w telewizji, wiecie?
Pamięta to ktoś jeszcze?
Tam, w tym koncercie, oprócz Mireille Mathieu w czarnej sukni,
śpiewającej do pięknej czerwonej róży, występowała też Zdzisława Sośnicka z akompaniującym jej Zbigniewem Wodeckim. Wodecki to niespecjalnie mnie
interesował, żeby nie powiedzieć, że wcale mi się nie podobał, gdyż i albowiem ja wtedy zakochana byłam w Zdzisławie Sośnickiej, NA ZABÓJ, bo ona była
tam taka piękna, taka, że po prostu z nosem przed telewizorem mówiłam, że „Mama ja też chce mieć takie usta!!!! Kiedy będę mieć takie usta?!!!
Mamaaaaaaaa, no!”. I marzyłam sobie o tych ustach. Bo ona w tym programie miała usta, które tak cudownie się mieniły, iskrzyły i
błyszczały… i do tego miała duże sarnie oczy i takie jasne włosy, że wyglądała jak w aureoli … – tak to pamiętam.
Tak. Była
nieziemska. Księżniczką z księżyca była. I bardzo nią być chciałam, taką jasną i jaśniejącą tak, że… to cud, że w ogóle zapamiętałam tego
Wodeckiego szurającego w tle po klawiszach…
Tak…
No i co mogę jeszcze napisać?
Tylko tyle, że
ACH, JAK TEN CZAS
SZYBKO LECI!!!!
Ot tak se leci…
Miłego weekendu
Niech on nam trwa troszkę;-))))))
No a i Wy bądźcie życzliwi:)
Pa
| |