OCENA: 5 7 dni w Barcelonie  
  Kategorie:  7 dni w Barcelonie | Blog o ptakach | BOT | jeszcze tylko jeden |

2008-09-30 22:08:59
Dzień pierwszy - wtorek, 30.09.2008

Nasza przygoda z Barceloną zaczęła się dość niespodziewanie od zmiany planów wakacyjnych. Wenecja przestała być atrakcyjna a jej miejsce zajęła właśnie stolica Katalonii.

Wyszukanie noclegu powierzyliśmy hostelsclub.com. Dobrym i tanim miejscem wydał nam się hotel o dźwięcznej nazwie Serenity Apartment (o tym za chwilę). Dwa dni przed wylotem napisał do mnie Francisco - gospodarz hotelu. Ku naszemu zaskoczeniu wyraził od razu chęć pomocy we wszystkim co związane jest z wizytą w Barcelonie. WOW! Napisał nam DOKŁADNĄ instrukcję (krok po kroku) jak wydostać się z lotniska i trafić bezbłędnie do jego drzwi.

Przyszedł dzień wylotu. Pominiemy szczegóły dotyczące transportu na lotnisko.

Berlin Schoenefeld - bardzo kulturalne lotnisko z miłym pubem irlandzkim. W sumie super zabijacz czasu :) Polecamy. Lot jak to lot, przebiegł nadspodziewanie szybko, zwłaszcza jeśli ktoś potrafi przyciąć komara na godzinkę. Przed nami parka Hiszpanów upija się piwem za 8 EUR/szt.

Po wysypaniu się z samolotu linii easyJet.com, stosunkowo szybkim odbiorze walizki wyłazimy z aeroportu, gdzie na podjeździe oszałamia nas temperatura (24 stopnie) i palmy :) Jest dobrze.

Udajemy się, zgodnie ze wskazówkami gospodarza naszego hotelu, do miejsca, które miało stać się naszym drugim domem. Najpierw Aerobus (spod samego Aeroportu) na Placa Espania (4,5 EUR za przejazd, co w porównaniu z 35 EUR za taxi jest super taniochą). Jedziemy około 10 min zanim usłyszymy w głośnikach „PROXIMA ESTACION, PLACA ESPANIA”. Tam wsiadamy w metro L3 do Drassanes. Bilet na 10 przejazdów nazywa się T10 i kosztuje 7,80 EUR. Może z niego korzystać więcej niż jedna osoba. Po prostu podczas wchodzenia na stację metra wkłada się go dwukrotnie w szczelinę przy bramce. Dojeżdżamy po 3 minutach (WOW!) do stacji Drassanes która znajduje się na końcu Las Ramblas.

W sumie okolica super, bo blisko Las Ramblas, jakieś 300m od Drassanes. Jedyne nasze podejrzenia wzbudziły tłumy hindusów i Pakistańczyków na ulicy Guardia, gdzie mieści się hotel.

Dzwonimy (PAMIĘTAJCIE ZEBY NIE DZWIONIĆ NIGDZIE INDZIEJ, TYLKO POD 2-3 lub 2-2!!!) Odzywa się głos ewidentnie oczekujący właśnie NAS. To Francisco. Otwiera nam drzwi domofonem i każe udać się na 3 piętro (hehe). Wspinamy się więc po stromych, wąskich schodach, między odrapanymi ścianami z naszą ogromniastą walizką, ważącą 18kg. Nie jest łatwo.

W końcu docieramy na to 120 piętro mokrzy :) Francisco w drzwiach wręcza nam po buteleczce zmrożonej wody, która w tym, momencie wydaje nam się być WODĄ ZYCIA :)

Wprowadzenie na pokoje (hehe) :)
Otrzymujemy od Francisco klucze do naszego APARTAMENTU (jak wynika z nazwy hostelu) o wielkości 2x2m, bez okna, z lekko przybrudzonymi ścianami, kasetonami na suficie, jedną wielką lampą sufitową, dwoma sejfami i pryczami typu IKEA. W skład wyposażenia pokoju wchodzą również. szafka nocna 3-szufladowa i wentylator bardzo dużej mocy (hehe). Drzwi do APARTAMENTU przypominają szafę trzydrzwiową, pomalowaną przecieraną pomarańczową farbą. Przenikliwość dźwiękowa - 100% :) Na ścianie pokoju wisi SZTUKA. Wielki obraz przypominający okres niebieski Francisca (prawie Picasso). Prawie robi wieeeeelką różnicę. Wolimy nie patrzeć w kierunku sztuki, bo jest straszna :) Ogólnie jednak hotelik jest czysty, ale niezbyt zadbany. Jedna łazienka na 5 2-osobowych pokoi to jednak trochę za mało. Na podłodze płytki, w pokoju dziennym (współdzielonym) klimatyzacja, dostęp do Internetu albo przy użyciu komputera w żyjni, albo swojego własnego. Prędkość Internetu – 5MBit, czyli tak mniej więcej po Hiszpańsku DWA :) Nie wolno imprezować, palić tylko na balkonie, światło w pokoju dziennym wraz z Internetem wyłączane są o 23:00.

Jeśli chcesz gotowac na miejscu, masz do dyspozycji komplet naczyń, garnków, lodówkę, kuchenkę, ale po gotowaniu trzeba posprzątać. I słusznie.

Klucze służą do:
- 1 mały - otwierania kłodki od pokoju
- 1 duży - otwierania drzwi na dole (do klatki)
- 1 duży do otwierania TAM GDZIE NIGDY NIE WCHODZIMY, BO JEST KOT I UCIEKA :))))
- mieszkanie otwiera się na kod (hi-tec w tych warunkach)

Francisco szkoli nas jeszcze z programowania sejfu, poleca zostawić wszelkie cenne rzeczy właśnie w nim, załatwiamy sprawy finansowe, dopłacamy 20 EUR depozytu za ewentualnie zniszczone prześcieradła i meble i na tym kończy się szkolenie z obsługi hotelu.

OK, postanawiamy nie spędzać na apartamentach zbyt wiele czasu, żeby się nie nabawić gangreny albo jakiegoś innego świństwa. Przed wyjściem tylko złączamy łóżka, żeby się przekonać, ze NIE POCHODZĄ BYNAJMINEJ Z TEJ SAMEJ SERII producenta, czytaj - są rożnej wysokości i nie pasują do siebie nijak :)

Wychodzimy na Las Ramblas, która rzeczywiście jest TUŻ POD NOSEM. Tam - kupa osłów, poprzebieranych w szmaty w pomalowanych twarzach, w zbrojach z kartonu, okwieconych i obwieszonych warzywami od stóp do głów :) Jemy w PIZZERII (u chińczyków) prawdziwą Hiszpańską pizzę :) hehe. Nie jest to dobry pomysł, ale żołądki pełne. Posiłek kosztuje około 30 EUR dla dwóch osób wraz z piwem. Lokal położony jest bezpośrednio przy Las Ramblas.

Barcelońska Plaża nocą jest bardziej urokliwa, o czym przekonaliśmy się kilkadziesiąt minut później. Nie wolno tam pić ani palić, ale Heineken w markecie kosztuje 1Eur, więc kusi :) Po godzince lądujemy w osławionej La Concha, pod naszym hotelem, gdzie pijemy dobre i tanie (2,2E/kufel) piwko San Miguel. Przy stoliku obok siedzi nie do końca biały facet, do którego po pół godzince przysiadają się dwie zdrowe Drug-Queens :) Czyli jesteśmy w domu :) Ludzie bawią się przy hiszpańskiej muzyce będącej mieszanką rocka i flamenco. Nam również udziela się ta atmosfera. Po godzinie 22:30 ze zmęczenia kończy się nasz dzień pierwszy podróży wakacyjnej...

  Komentarze (0)   |   Oceń (5)   |   Skomentuj  


Musisz być zalogowany, by dokonać tej operacji...

autor: Michał

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Maj 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
7 dni w Barcelonie

najnowsze wpisy

    Wtorek - dzień czwarty
    poniedziałek - dzień próby :)
    Dzień drugi - niedziela
    Dzień pierwszy -sobota...
    jeszcze tylko jeden...
    Proszę, zerknijcie na nowy IQ BOT
    Sluchajcie, potrzebny Wasz 1%
    Dzień czwarty - piątek, 03.10.2008
    Dzień trzeci - czwartek, 02.10.2008
    Dzień drugi - środa, 01.10.2008