2008-06-25 13:23:39 PLANY Sprzedałem właśnie rower. Miałem go ledwie od wiosny, nie zdążyłem nijak uszkodzić, czy zużyć; był świetny, momentami lepszy ode mnie. Trudno mi
wytłumaczyć ten niecny postępek. Tak więc pozostaję chwilowo "nieorowerowany" i nie mam czym jeździć. A jeszcze w sobotę uczestniczyłem w czasówce pod
górę, w okolicach Krynicy Górskiej. Trzecie miejsce na pięciokilometrowej szutrowej trasie przegrałem z zawodnikiem, którego podejrzewałem o wnuki.
Zemściłem się na drugi dzień, podczas maratonu, ale nie do końca mogę odczuwać satysfakcję, ponieważ ów zawodnik na zjazdach złapał gumę. Być może
więc wynik bardziej zawdzięczam tandetnej robocie Chińczyków, niż swojej mocy. Za kilka dni odbuduję jednak swoją bazę sprzętową, i - tak jak kiedyś
rzekłem na tych stronach - zaatakuję Poznań od strony wschodniej. Myślę, że zdążę dojechać, zanim słońce mnie spali po drodze. W razie awarii będę
wzywał pomocy za pośrednictwem Merkurego. Czuję się zaprzyjaźniony z tą zacną rozgłośnią, pewnie mogę więc liczyć na jej wsparcie. Wyobrażałem sobie
nawet, że wjeżdżając do miasta będzie stało na tle tablicy POZNAŃ kilku miejscowych dygnitarzy, min. Pan Prezes Radia, Panowie Kulczyk i Grobelny.
Wolałbym jednak, po namyśle, żeby się raczej nie fatygowali, bo będąc zmęczonym mógłbym ich nie rozpoznać i bezczelnie ominąć. Władza tego nie lubi.
Tak więc, Panie Prezesie, niech Pan siedzi raczej w domu - wpadnę potem najwyżej na kolację. Dobrze by było jakiś makaron przygotować, z sosem, ze dwa
Gatorade'y, a z alkoholi to w zasadzie wszystko - byle bez siarki. Zresztą niech się Pan nie kłopocze - wezmę coś od dziadka. Do zobaczenia!
| |