2008-04-11 14:04:01 Zwierzenie intymne Skoro to blog, to sobie pozwolę, jeśli pozwolicie :-)
Ma tu być szczerze, prawda?
No to będzie.
Musicie wiedzieć, że się starałam.
USILNIE. Uśmiechałam się szeroko do słuchawki telefonu za każdym razem jak z nim rozmawiałam. Za każdym razem, jak odbierał cieszyłam się („oj
głupia ty, głupia”) i powtarzałam swoją gorącą prośbę. Być może przesadziłam z temperaturą? może zbyt dużo uczucia włożyłam w tę operację? może
go spłoszyłam swoimi szczodrymi prośbami? A może… nie byłam dość pociągająca? No bo, gdyby dość – toby był przyjechał. Może trzeba mi było
przed wykręceniem numeru usta na jaskrawo pomalować i w ciup wabiący złożyć? Może trzeba było się postarać bardziej i więcej zmysłowo zmodulowanym
głosem?
Przecież TAK BARDZO chciałam żeby przyjechał. Przecież dla chcącego nic trudnego. „To nie chodzi o moje życie” - mówiłam -
„ale mimo to NAPRAWDĘ dla mnie bardzo ważne”. Mówiłam, że póki nie przyjedzie, póki z tym czegoś nie zrobi, to ja nie mogę … OFF, po
prostu. Jestem uziemiona, wyłączona.
Mówiłam to wszystko, ale na nic.. na darmo… od czterech dni ani widu; od czterech dni tylko
słychu, które nie da mi tego czego chcę tak bardzo.
Czekam. Znowuż czekam. Dzień kolejny czekam. Już 40 godzinę czekam.
Ale co tam ja! Za
ścianą czeka ksero.
Od kiedy się zepsuło – kopiuję tylko jedno: prośby do Pana z serwisu, by raczył mnie odwiedzić…
Ech… no
ale niestety – zdaje się, że mam za mało urokó(w).
No wiem… też nie mogę w to uwierzyć :o)
PS: dziś czekanie umilała mi
piosenka „Babiego lata”. Lao Che…- być może już wieczorem będę sobie grać to sama:-) i do upadłego…Ech …no chociaż to,
mówię Wam:-)
Miłego weekendu :o)
| |