2009-03-19 09:30:04 Przez dziurkę cedzaka Czyli o tym, jak zamknąć okno w pociągu.
Widząc w przedziale opadające pod wpływem przyciągania ziemskiego okno wyciągamy z ucha, z cylindra
lub, jeśli jesteśmy kompletnie nieprzygotowani, to po prostu z buta – długie, grube sznurowadło i silnie zapętlamy jego jeden koniec na rączce
nie domykającego się pociągowego okna. Następnie – zamykamy okno i, ryglując je (w tym punkcie można poprosić kogoś o pomoc), jednocześnie
naciągamy sznurowadło tak, by drugim końcem dało się zahaczyć o żeberka przysufitowej, metalowej półki, na której to kończymy operację, wieńcząc ją
drugim mocnym węzłem.
Teraz dobrze sprawdzamy naciąg sznurówki, siłę pętli, po czym puszczamy okno i voila!, mierzymy efekt swej
pracy.
Jeśli okno rozdziawi się na małą 3 cm szczelinę – jest dobrze.
Jeśli jednak ponownie otworzy się na oścież, to wtedy
pozostaje nam: albo na nowo podjąć próbę jego zasznurowania, zwłaszcza jeśli źle się czujemy z ambicją zdeptaną przez złośliwość rzeczy martwych, albo
– i to bym polecała, gdyby się mnie kto pytał - schować dumę do kieszeni i po prostu zmienić przedział:)
Wprawdzie wszystkie okna PKP
legitymują się hermetycznością durszlaka, to jednak… miast na ewidentne rzeszoto, można czasem trafić na, o ile szczelniejsze!, sitko do
herbaty;-)
Trochę jestem zawiana, wiecie;-)))
Pa!
| |