OCENA: 4.77 ECHO AZJI  
  Kategorie:  ECHO AZJI |

2009-03-09 21:54:46
CZEKAJĄC NA JUTRO

U nas od kilku dni znowu pada śnieg. Stary jeszcze nie całkowicie zdążył się rozpuścić, a już świeży maskuje wszystko co poprzedni odsłonił. Na chodnikach niestety solankowo-błotna breja. Może i zdatna żeby się w niej leczniczo ubabrać, ale biorąc pod uwagę temperaturę powietrza raczej nikt się nie zdecyduje. Mnie smuci jedynie brak możliwości wyjścia na rower w sposób nie budzący ubolewania sąsiadów. Z łatwością znoszą pełzających po schodach sobotnią nocą małżonków, synów i konkubentów, lekko przyjmują rozczochrane córy w połamanych obcasach i wytrwale przypalające w windzie papierosy przy pomocy szminki. Ale kolarza umorusanego błotem, zbroczonego deszczową łzą, nie mogą jakoś przetrawić. Chyba, żeby ciągnął za sobą, oprócz roweru, zapach co najmniej półtora promila. Są i tacy. Ja tam poniżej dwóch to sobie nawet d... nie zawracam! Nie o to jednak chodzi ile kto może, i czego. Każdy powinien przecież znać swoją miarkę we wszystkich dziedzinach życia. Chociażby po to, aby po każdym wejściu mógł wyjść; po każdym skoku wylądować; po starcie dotrzeć do mety, itd. Tak więc dzisiaj mimo niesprzyjających warunków wsiadłem jednak na rower - choć pod osłoną zmroku. Miejskie ścieżki rowerowe przemienione zostały w hałdy śniegu, co zmusiło mnie do uczestnictwa w miejskim i podmiejskim ruchu. Udało mi się przez godzinę i piętnaście minut kluczyć pomiędzy śmiercią od spychacza a tą zadawaną przez TIR-y, dawałem się pokornie ochlapywać przez tak nikczemne pojazdy jak seicento i żuk pogotowia gazowego, przemknąłem zuchwale na pomarańczowym ledwie unikając zderzenia z jakąś furgonetką będącą chyba na "pomarańczowszym". Trening więc zaliczony. Wracając trafiłem na sąsiada idącego ze spaceru z psem. Wsiedliśmy razem do windy. Nie wiadomo kto był tam bardziej nie na miejscu - ja i mój upaprany po pachy rower, czy pies pochlapany od siurka po czubek nosa? Dojechaliśmy w ciszy. Pies chyba bąknął "dobranoc", ale nie jestem pewien. Ja na pewno powiedziałem, okraszając ten grzecznościowy zwrot małą bańką ze śliny charakterystyczną dla zmęczonych sportowców. I meneli takoż. Chyba więc w porządku. W domu dorwałem się z gwałtownością kryzysu do butelki wody "Cisowianka". Po kilku łykach przeczytałem jakiś nowy napis, który pojawił się na nalepce, tuż pod nazwą: "0,33 l. wody = 5 l. wody dla Sudanu". I wszystko to bez mydła! Świat idzie do przodu. Ja ze swej strony proponuję: "2 złote = 33 dolary dla Polski". I żeby zdrowie było. Ustawowo. Dla wszystkich. Bo niby dlaczego mam się ciągle przeziębiać na rowerze?! "Jedno koło = 33 rowery dla Polski"!

PS. Niebieski klapek.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.77)   |   Skomentuj  


Musisz być zalogowany, by dokonać tej operacji...

autor: ECHO AZJI

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Maj 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
ECHO AZJI

najnowsze wpisy

    POSTNIE
    ZMĘCZENIE
    WIZYTA KSIĘDZA
    IDĘ GDZIEŚ...
    SPOSÓB NA MRÓZ
    TRZY STRZELIŁEM!
    SALUT!
    EGZAMIN KOMISYJNY
    POKONAĆ TRUDY
    ŚW. MIKOŁAJ