2008-10-27 14:05:58 Wind of change Po raz kolejny przekonuję się, że prócz wyższego stanowiska i wyższej pensji dziedziczy się po władzy zstępującej coś jeszcze – totalną głupotę
i brak zaufania do załogi. Mimo, że tak dobrze zna się swoją drużynę; mimo, że wydziergało się razem z nią niejeden długi szal – traci się do
nich szacunek.
Ot tak.
fuuu i tfu
Pstryk.
Miało być lepiej, wiecie? Mieliśmy świętować, znaleźć się pod wyrozumiałym i mądrym
patronatem wziętym nie znikąd, ale OD NAS. Mieliśmy mieć nad sobą człowieka, który WIE i UMIE. Liczyliśmy na to i na to się cieszyliśmy. Głupi!
Czy człowiek podczas wspinaczki zawsze gubi swój stary punkt widzenia?
czy zawsze po zdobyciu szczytu ogarnia go durne lenistwo i w
sobie zadufanie?
Nie wiem… Tak sobie wierzyłam, że wcale tak być nie musi.
Ale …
Jak tak obserwuję zmiany
zachodzące w ludziach pod wpływem lepszej pensji i lepszej posady, to boję się, że to moje uparte tupanie, że JA NIE, że JA NA PEWNO NIE; to moje
zaklinanie się, że ja bym tak nie mogła, nigdy bym się nie zmieniła TAK bardzo na złe – jest niewiele warte.
Boję się, bo człowiek,
który wydawał mi się tak bardzo swój – jest w tej chwili nie do poznania.
Nie wiem kto to jest.
Wiem tylko, że poddał się bez
walki.
Wyszedł na ring i się położył.
Nie było żadnego procesu przejściowego.
Żadnego ostrzeżenia.
Myk
Myk
Szkoda.
Kurczę,
ale męczy mnie to strasznie.
Ej…no i tak mi wyszło niewesoło, nie?
No, ale to
dlatego, że wcale nie jest mi wesoło, no.
Pa.
| |