OCENA: 4.75 Rowerowe ble ble ble  
  Kategorie:  Rowerowe ble ble ble |

2009-10-13 16:02:44
I JA DYSZĘ, GDY FETYSZE SŁYSZĘ!

I oto co się stało, gdy na blogu łono
wpuściłem nieopatrznie parę nabzdyczoną:
obydwoje nadzy, lecz ich wspólna męka
nie w nagości , bo każde w inną nutę szczęka.

Ona - z zimna puszczając w wibracje swe szczęki
obiecuje go pokryć dla końca udręki
to rajstopą, to gaciem - co by se zażyczył -
byle teraz (choć zimna) nie odeszła z niczym.

On obrażon za letnie celibatu chwile
niby groźny, a jednak podmawia się mile
o ów fetysz, który żebra mu rozpali...
Czyżby żebra? Kochani! Nie jesteśmy mali...

Lecz sprzeczajcie się mili,
tacyście wymowni...
życzę Wam tego sprzed wajchy...

w ELEKTROCIEPŁOWNI

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-10-13 11:11:36
DO BABY JAGI W SPRAWIE PRAWDY NAGI...J


Stuk,stuk , chlip,chlip,chlap
tak się we mnie sączy strumyk
najpierw mizerny, potem całkiem rączy

Jedno oko, drugie i następne zerka
na budzące się z drzemki wychudłe żeberka

Tak, tak , to ja się do Ciebie zwracam
gniewna Babo. Jago.
Jeśli już odkryłaś całą prawdę nagą

Jak się mnie ignoruje
Jak się lekceważy
Jak się z pogardą patrzy
kiedy słońce praży

Nie na mnie suszysz t-shirty
i skąpe bikini
i nie na mnie topiki
i spódniczkę mini

Całe lato samotnie schnę bez kropli wody
i czekam,
aż łaskawie upał wyjdzie wreszcie z mody

i w końcu – gdy temperatura zbliży się do zera
wspomnisz o istnieniu mnie - kaloryfera!


O to Kolega mój mnie poprosił,
abym swój blog tekstem tym zrosił.

s.

  Komentarze (3)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-09-16 10:00:34
POLICZMY SIĘ!!!

Akcję liczenia poznańskich rowerzystów nasze radio prowadzi z Gazetą Wyborczą. Zacząłem zwracać uwagę na to ile osób na rowerach mijam codziennie poruszając się po mieście w różnych godzinach i miejscach. Po południu najwięcej rowerzystów można spotkać nad Maltą, albo w drodze nad Rusałkę. To raczej rekreacyjne wypady. Ale jakie liczne. Po mieście jeździ wciąż więcej osób. Przegląd sprzętu jest coraz bardziej różnorodny: holenderskie damki, Ukrainy, nobliwe Ketlery chyba jeszcze sprzed wojny, leciutkie i zwiewne kolarzówki Colnago, Raleigh z czasów świetności Huragana, wypasione górale z najnowszym osprzętem. Super, naprawdę jest na co popatrzeć! A panie jakie piękne jeżdżą! A panowie jacy! Ludzie w garniturach i w obcisłym, łysi i dredziarze, dziewczyny w sukienkach i panie w garsonkach. Obraz poznańskiego rowerzysty coraz szerszy i bogatszy. A ścieżek jak nie było, tak nie ma...


Fot. Miłosz Pawłowski

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-28 11:11:00
POZNAŃSKA MALTA

żyje Mistrzostwami Świata w Wioślarstwie. Wokół jeziora spacerujący Norwegowie, Szwedzi, Anglicy, Francuzi podziwiają miasto, robią co chwilę zdjęcia... Nacje rozpoznaję po flagach - nie żebym był takim poliglotą. Cieszą uradowane gęby w pubach i kafejkach przy Starym Rynku. Odziani w koszulki mistrzostw młodsi i starsi, kobiety i mężczyźni po południu pracowali na treningach przed finałami - wieczór mają dla siebie, na relaks (w ramach sportowych rygorów), a miasto dzięki temu pulsuje energią. Dodatkowo wczoraj sporo ludzi oglądało w lokalach mecz Lecha. Ależ była siara!!! Mam podejrzenie, że chłopcy nie chcieli strzelić bramki. Na chwilę jeszcze wracam myślą nad Maltę. Oto siadam na starcie. Widzę startujące osady i... nie wiem, o co chodzi. Za mną starszy pan mówi, że jakieś radio powinno być, głośniki, bo on nawet nie wie, jak kończy się wyścig, którego startu był świadkiem. Mama pokazuje maluchowi: o, to Polacy! Ale myliła się, to byli akurat Austriacy. Chyba mama nie wiedziała, że najłatwiej poznać ludzi... po wiosłach. Słowem POKAŻ MI SWOJE WIOSŁO, A POWIEM CI SKĄD JESTEŚ!!!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-26 10:16:47
PYTANIE OD KTÓREGO BOLĄ WARGI

"Jak żyć
by przeżyć godnie
odrobinę wrogiego czasu"

R. Brandstaetter


Przez kilkadziesiąt już lat towarzyszy mi wiersz Romana Brandstaettera "Rachunek kamieni". Pamiętam, że pierwszy raz usłyszałem go w interpretacji zmarłego w lipcu Zbigniewa Zapasiewicza. Wtedy bardzo zapragnąłem uczyć się pięknego mówienia. Spodobała mi się interpretacja Mistrza. Dziś z różnym skutkiem uprawiam zawodowo mówienie. Wiersz wciąż mi towarzyszy. Lecz dziś z a c z y n a m także rozumieć CO, a nie JAK przekazali mi Brandstaetter z Zapasiewiczem... ale w pracy staram się zwracać uwagę na obie jakości...

"Przebudzony kamień jest bardzo zdziwiony
z przebudzenia wynika że nie jest kamieniem
więc czym jest?
z jakiej materii zdziałany?"

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-23 10:09:29
ŁORLD ROŁIN CZAMPIONSZIPS

czyli Mistrzostwa Świata w Wioślarstwie rozpoczęły się wczoraj nad Maltą wielkim bum, bum, łup, światło, ogień w niebo, polski hymn narodowy w różnych interpretacjach, przerywany zaskakującymi dla mnie okrzykami: Armin! Armin! i wreszcie on sam - WIELKI DJ! Światła na niebie gasły szybko, ale dźwięk płynął do bardzo późnej nocy. Było wzniośle i ułańsko, i zabawowo, i śmiesznie trochę dzięki oficjelom. Na plakacie imprezy gwiazdka* przy nowym logo Poznania ma opis *"Eastern energy. Western style". I o ile mam jeszcze wątpliwości do drugiej części, to pierwszą możemy okazać biorąc trąbę w jedną, a flagę w drugą rękę (flaga może być innego kraju - niech się dobrze czują w tym "Westernie")i w japonkach na stopach, kitami samuraja ruszajmy masowo nad Maltę z okrzykiem: DŻAPAN! DŻAPAN! Niech "wschodnie" oblicze Poznania porwie cały świat, który będzie oglądał te mistrzostwa w telewizji. HUNGARY, GERMANY i FRANCE! Czujcie się, jak u siebie. My Wam pokibicujemy z całego wschodnio - poznańskiego serca!!!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 17:18:26
ARCHTEKTURA BESKIDU NISKIEGO

Wioski pełne takich chat ciągną się w Beskidzie Niskim kilometrami. U nas w Wielkopolsce tego rodzaju budownictwo spotkać można już prawie wyłącznie w skansenach.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 17:11:12
BESKID NISKI

to jak do tej pory najmniej przeze mnie spenetrowany fragment polskich gór. Jakże niesłusznie omijałem to pasmo. Do uważniejszego przyjrzenia się okolicy zachęciły mnie cudowne zdjęcia z filmu "Wino truskawkowe", na który rozdawaliśmy w "Babim lecie" zaproszenia, a który dopiero za namową Kaliny obejrzałem. Pasmo jest chyba jeszcze dziksze niż Bieszczady, urzeka niezwykłą architekturą, spokojem i... tajemnicą. Duklę co prawda minąłem o 10 kilometrów, ale stojąc pod znakiem granicy gminy obiecałem sobie powrót w to miejsce za rok. Na wiele dłużej, bo przejechanie całego Beskidu Niskiego zajęło mi niecały dzień.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 17:00:16
BIESZCZADY

"połknąłem" w tym roku w dwa dni. Najpierw wylądowałem w Dwerniku, jadąc tego dnia z Przemyśla w straszliwym upale. Noclegu użyczyli mi na terenie swojego obozu harcerze z Pabianic. Potem wspiąłem się bieszczadzką serpentyną na przełęcz pomiędzy połoninami Caryńską (na zdjęciu) a Wetlińską. Wreszcie zjechałem do Cisnej, gdzie jak zwykle złapał mnie deszcz i dojechałem do Komańczy.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 13:04:02
CZARTOWE POLE

to jeszcze jeden z roztoczańskich rezerwatów nieznacznie oddalony od Suśca. Weszliśmy do niego już pod koniec dnia, gdy nie było tam nikogo innego. Wrażenia z "innego świata" w jakim człowiek znajduje się nagle i niespodziewanie (tak to urządziła przyroda) są w nas żywe do dziś! Ale tego nie da się opowiedzieć. Musicie po prostu wybrać się na Czartowe Pole, najlepiej tuż przed zmierzchem!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 12:58:11
UKOŚNY WODOSPAD

robi wrażenie, jakby był wzdłuż rzeki. Tosia to właśnie niezwykłe miejsce wybrała sobie na zrobienie wyjątku i zapozowanie do zdjęcia. Przecinkowi było to chyba obojętne.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 12:53:33
SZUMY NA TANWI

to jeden z najbardziej znanych roztoczańskich rezerwatów. Tanew pokonując tektoniczny uskok na przestrzeni ponad półtora kilometra utworzyła dziesiątki małych wodospadów, które wydają charakterystyczny szum. Jeden z wodospadów biegnie ukośnie w stosunku do nurtu Tanwi. Przedstwię go na zdjęciu powyżej.

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-22 12:01:44
ZDJĘCIA Z ROZTOCZA

Roztoczański Park Narodowy patrolują strażnicy na rowerach. Ich głównym zadaniem nie jest czyhanie na niesfornych turystów, ale czuwanie nad bezpieczeństwem zwiedzających. Kiedy potrzebna jest pomoc, najłatwiej po leśnych ścieżkach dotrzeć na miejsce właśnie rowerem. Dyrekcja parku ma 5 etatów dla "urowerzonych strażników" - wszystkie zajęte!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-09 13:09:30
PANORAMA TATR Z GŁODÓWKI


  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-08-09 09:50:45
DZIEŃ DOBRY! ZASTAŁEM JOLKĘ?

Pukam grzecznie i cichutko, bo to niedziela rano. Wróciłem z urlopu w piątek w nocy. Wczorajsza aklimatyzacja w Poznaniu przebiegała 50 kilometrową pętelką na rowerze wokół Rataj, wieczorem Lista Przebojów z tyloma miłymi głosami od Słuchaczy... Dzięki za miłe przyjęcie po powrocie. Trzy tygodnie to bardzo długo. Dużo się wydarzyło. Przejechałem polskie Karpaty, penetrowałem Roztocze (co za przyroda!), wreszcie stanąwszy w Janowcu dopieszczałem Mamę wizytami naszej rodzinki i nawet udało mi się uczestniczyć w festiwalu filmowym Dwa Brzegi. Film "Moskwa nie wierzy łzom" obejrzałem nocną porą w doborowym towarzystwie rodziny i kilkunastu innych osób w niezwykłej scenerii ruin janowieckiego zamku. Wrażeniami i ciekawostkami z podróży pozwolę się z Wami dzielić powoli. Podczas samotnych wspinaczek pod kolejne szczyty przez całe dnie było sporo czasu na myślenie. To prawda, że nie boli, choć z drugiej strony... Na zdjęciu widok na Tatry z Głodówki. To tutaj kilka dni temu ścigali się kolarze na Tour de Pologne. Odwiedziłem tę górkę dwa razy: z bagażami i bez. Bez było łatwiej!!!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-07-06 09:03:10
TO SIĘ NAGADAŁEM

w końcu i bez stresu, że otworzą się drzwi do studia i usłyszę: nie gadaj tyle! No tak, bo rajdowa okoliczność (w odróżnieniu od radiowej) gadaniu sprzyja. Za to pod zdjęciami znalazłem wpisy tych z Państwa, którzy chyba sobie nie pogadali, bo cały czas patrzyli na licznik. Ja się w każdym razie nagadałem, nasłuchałem, naoglądałem (kobiety, lato i TEN wiek męski - wybuchowa mieszanka), najechałem, nabębniłem, najadłem, napiłem i do domu wróciłem. BARDZO ZADOWOLONY! Spotkanie z ludźmi, życzliwość, uśmiech, doznanie troski i ... nawet wyznania miłosne - to właśnie kwintesencja wspólnego wędrowania, wspólnej drogi. Pal sześć rower!!! Jak słowo daję! Jeśli gdzieś odbędzie się rajd w za ciasnych butach, ale Państwo będziecie, to też pójdę. I znów POGADAMY!!!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-06-27 09:17:12
NIE WAŻNE SKĄD

wieje wiatr, ważne, jak ustawisz żagiel! Ta żeglarska maksyma bardzo jest przydatna w czasie, gdy obawiamy się o swoją przyszłość w związku z kryzysem, o którym już wszyscy mówią, a który ciągle jeszcze przed nami. Odkąd sięgam pamięcią mówiło się o kryzysie, przeróżne niedostatki towarzyszyły właściwie całemu mojemu dzieciństwu. Polska gospodarka zawsze była pod kreską, ale jakoś ci moi i Twoi Rodzice wykarmili nas, jeździli z nami za miasto, kupowali ortalionowe skafandry i pomarańczę na święta. Pomimo - nazwę to wprost - BIEDY, moje dzieciństwo było szczęśliwe. I tu można przywołać słynny skecz Monthy Pythona, w którym czterech obrzydliwie bogatych dżentelmenów, popalając wykwintne cygara i popijając jeszcze wykwintniejsze trunki, wspomina czasy swojego dzieciństwa. Nie znacie? Obejrzyjcie w programie "Monthy Python w Hollywood Bowl". Bo wczoraj zawsze było biedniej, bo wczoraj ludzie byli lepsi, było skromniej, ale lepiej... tak mówimy. A d z i ś przecież j a k o ś żyjemy, robimy zakupy (choć może skromniejsze), sprawiamy naszym dzieciom mniejsze lub większe przyjemności. Zawsze j a k o ś będzie! Bo wczoraj, to dziś, tylko jutro!

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-06-24 09:08:16
MAM MARZENIA,

choć mogłoby się wydawać, że w pewnym wieku to już nie wypada, że człowiek powinien być doświadczonym realistą i marzenia odłożyć na półkę. A jednak! Te marzenia nie są drogie, ale ich spełnienie byłoby dla mnie bezcenne. Czasami tracę wiarę w to, że mogą się spełnić. Jestem wtedy osowiały, a wiatr urywa głowę jeszcze bardziej. Słyszę rzeczy, z którymi nie wiem, co zrobić. Nie widzę nic, gdzie inni pieją z zachwytu. Zachwycam się też jakoś nieadekwatnie. A kiedy wraca wiara znów jestem jednym z NAS!

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-06-18 09:00:50
LEKCJA

nauki jazdy udzielona wczoraj mojej młodzieży sprawiła radość wszystkim. Mnie, bo mogłem z nimi pobyć, a im, bo to frajda prowadzić prawdziwy samochód. No, nie po publicznej drodze, ale zawsze... Jakie są reguły, żeby to sprzęgło, gaz, hamulec, żeby to wszystko zapamiętać, zgrać... a potem jeszcze kierunkowskazy, spryskiwacz, klakson... Kochani, na początku wszystko wydaje się trudne. Ale przecież nauczyliście się chodzić, jeść, pisać, czytać, liczyć, więc i samochód niebawem opanujecie. I oby rozsądek, gdy będziecie już całkiem samodzielnymi użytkownikami dróg, chronił Was i innych użytkowników przed pokusą szpanu, chamstwa i ścigania. Opanowujcie już teraz swoje apetyty na wyścigi, jak opanowujecie apetyty na niektóre potrawy: bo z mięsa, bo za dużo kalorii, bo nieświeże... Ważniejsza wszak lekcja była później, gdy wyszło, jak zielone na białym, co się dzieje, kiedy współużytkownicy czegokolwiek uprawiają jazdę dowolną. Z lekcji trzeba korzystać. Ja też wciąż się uczę. Nie bez Waszego udziału!

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-06-09 16:32:11
CO ZA CZAS!

Najpierw pierwsze w życiu całusy za kolarskie sukcesy, teraz przy boku Ani Kapery - zwyciężczyni telewizyjnego show "You can dance". Tancerz ze mnie żaden, ale pani Ania była tak miła, że nie zapytała mnie o tę umiejętność. Ja też nie pytałem czy jeździ rowerem. Chciałem się Wam zaprezentować przy pani Ani w koszulce kolarskiej Merkurego, ale... mogą ją zdobyć tylko słuchacze. Może jednak, gdy pojadę na mistrzostwa Europy... ech! Pomarzyć! I to nie o tytule!

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-06-01 17:56:17
NO, DZIĘKUJĘ BARDZO

za wsparcie i gratulacje. Fajnie być mistrzem. Oczywiście znam swoje miejsce w wyścigu. Przede mną przyjechało na metę ponad sto osób. Okazałem się jedynie najszybszy wśród starszych dziennikarzy. Ale i tak jest miło. Mistrz Polski - nieźle brzmi. Kiedyś cieszyłem się, jak mi się udało być najlepszym w klasie. Co zdarzało się, ale bardzo rzadko. Przeważnie byłem najlepszy w ... wagarach. Ach, wreszcie to z siebie zrzuciłem! Nie byłem grzecznym chłopczykiem. A tu mistrz... patrz pan, co to się porobiło. Z własnej woli nie wybrałbym się na wycieczkę taką trasą, jak przebiegał wyścig. Zjazdy błotnymi rynnami z prędkością ponad 50 km/godz nie należą do moich ulubionych rozrywek. 5 km przed metą opadłem z sił. Tylko duch rywalizacji, kciuki fanek i fanów, modlitwa mamusi i oddech konkurencji sprawił, że nie zszedłem z roweru, by ciut odsapnąć. Normalnie bym to właśnie zrobił. Ryszard Szurkowski powiedział, że aby zostać kolarzem nie wystarczy jeździć na rowerze, ale trzeba trenować. Więc trenuję. Już trzeci tydzień. Jak widać na zdjęciu sukces szybko procentuje. Ach, niebiańsko się czułem.
Byłem j e d y n y m ucałowanym przez Panie Hostessy zwycięzcą. Lang mi załatwił. Nawet widać, jak jego ręka przytrzymuje panią. Czesław to może...


A za zdjęcie serdecznie dziękuję Łukaszowi Widulińskiemu kierownikowi działu sportu w Onet.pl

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-28 09:12:47
WYŚCIG

o Mistrzostwo Polski Dziennikarzy w MTB zbliża sie wielkimi krokami. Już tylko trzy dni zostały na pracę. Trener Przemysław ułożył dla mnie plan zajęć, ale w tym momencie, gdy do zakończenia planu pozostał mi jeden interwałowy trening, czuję w nogach watę. Pojawia się napięcie przedstartowe. Zaczynam obawiać się czy wytrzymam tempo. A co jeśli będę miał upadek? Awarię? Kurde, nerwów jest coraz więcej. Ten zawodowy sport to musi być żaden relaks. W co ja sie wpakowałem? Jeździłem sobie po górach, dolinach... czasami nawet szybko... no i co? Co mi strzeliło do łba z tym wyścigiem? Mało to się człowiek w życiu naściga! I jeszcze w pracy jeden taki cięgle wali w moją psychikę. Wciąż stara się naruszyć moje (i tak nikłe) poczucie wartości i godności. Jak mam w tych warunkach zostać mistrzem Polski? Jest jednak miejsce, w którym wyścig i praca, mój kochany prześladowca i ja, i dzieci moje, i Wy, i Mama z Tatą, zmarli Dziadkowie, świat cały... wszystko... i cisza... i najczystsza energia... niewypowiedziane i najbardziej konkretne... przed Nim i w Nim. Dlatego codziennie JESTEM!

  Komentarze (6)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-20 21:45:25
EUROPA

patrzy na nas. My patrzymy na Europę. Ja patrzę na kandydatów. Kandydaci na mnie. Poważna sprawa ta Europa. Co najmniej tak poważna, jak spojrzenia kandydatów z wyborczych plakatów. Zmieniają się gremia do których wybieramy. Ludzie i plakaty się nie zmieniają. I dobrze! Przynajmniej podczas treningów mam wiernych kibiców. Kibiców, którzy lichych mych postępów nie kwitują uśmieszkiem politowania. Są zawsze poważni, jak poważna jest Europa i kolarskie wysiłki piszącego te słowa. Serio.

  Komentarze (9)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-20 18:16:38
STAŁO SIĘ!

Uiściłem opłatę startową za udział w Mistrzostwach Polski Dziennikarzy w MTB podczas Scandia Maratonu w Nałęczowie 31 maja o godz.11.00. To będzie mój pierwszy w życiu wyścig. Nie liczę ścigania się z samym sobą, bo od czasu rozrywkowej roboty Monty Pythona wiadomo, że takie zawody w każdym wypadku kończą się sukcesem. Ledwie podjąłem decyzję o starcie, a już pierwszej nocy sam premier Tusk rzucał mi we śnie kłody pod nogi (koła) proponując taniec ze swoją małżonką, która tego dnia miała urodziny. Normalnie bym odmówił, ale w dniu urodzin pierwszej damy... no, nie wypadało! Że też akurat mnie sobie upatrzyła. No szlag by trafił! Porwała mnie do tańca w chwili, gdy znajdowałem się na czele stawki walczącej o mistrzowski tytuł. Taniec był dziki. Premier obiecywał coś załatwić. Nawet nie pamiętam co, bo marzyłem, by jak najszybciej wrócić do ścigania. Zamiast jednak do ścigania doszło do ściągania. Otóż aktor Opania Marian (puławiak z urodzenia, jako i ja) ściągnął z mojej prawej stopy skarpetkę, wymachując nią w stronę publiczności niczym zdobytym skalpem. Wyrwawszy się z objęć premierowej i rosnącego tłumu rzuciłem w stronę premiera błagalne spojrzenie. - Leć już chłopie! - usłyszałem. Niestety w tym rozgardiaszu zaginął mój rower, a premier ze znanym mi z telewizji uśmiechem nakazał kontynuację wyścigu na piechotę. Byłem tak bardzo zdeterminowany zdobyciem tytułu, że rwąc piechtą prześcigałem kolejnych kolarzy maruderów, aż dotarłem do miejsca, w którym zgodnie z archetypem turysty - rowerzysty pojawia się pies. Nie był sam. Biegł niedaleko pary przypominającej nowoczesne polskie małżeństwo: ona, on i pies. Na moją prośbę, by przytrzymać psa pan ofuknął mnie i straszył komitetem obrony praw zwierząt. Pani nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Jej zgrabna sylwetka cięła powietrze tak mocno skupiona na sobie, że ledwo mruknęła do pana, by ten odwołał psa, który niemal urwał mi rękę przy łokciu. Za ten incydent zdzielili mnie smyczą, bo kto to słyszał, żeby na piechotę ścigać się na rowerze. Uff! Nie wiem czy zostałem Mistrzem Polski. Zbudziłem się ciężko dysząc o godzinie czwartej trzydzieści dziewięć. Będę się ścigał, ale Pan, Panie Marianie, musi mi oddać skarpetkę. To specjalistyczna skarpetka była. Rząd mi w tej sprawie nie pomoże! Nawet po obietnicy Tuska!

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-12 11:11:59
I CIERPLIWOŚCI

ci życzę! Nie denerwuj się! Dasz sobie radę... a człowiek taki zagubiony, zmęczony, zniechęcony. Co robić? Nic nie robić! Odpocząć w ciszy, cierpliwie posłuchać płynących minut i sekund. Odnaleźć w odpoczynku piękno życia. Pozwolić sobie na dystans do... siebie. Ale nade wszystko nie zniechęcać się niczym. I przestańmy z tym: "łatwo ci mówić". Zbyt oklepana wymówka. Spróbujmy być sobą. Ciekawe czy ciężki to etat?

  Komentarze (4)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-10 18:34:56
I PO RAJDZIE!

Muszę podzielić się radością, bo rajd udał się bardzo i to pod wieloma względami. Bardzo dziękuję Andrzejowi Kaleniewiczowi i jego Kompanii za prowadzenie rajdu w rajdowym tempie. Dzięki temu osoby najstarsze i najmłodsze pokonały cały dystans zadowolone, choć zmęczone. O to Andrzej chodzi w rajdach!!! Dzięki raz jeszcze! To właśnie dzięki genialnie dobranemu tempu mogliśmy między sobą porozmawiać. Pani Wanda powiedziała mi o swoim nowym rowerze, który rano odmówił posłuszeństwa, ale na szczęście wysłużona zimowa maszyna pozwoliła wziąć się na rajd. Państwo Kotkowscy pozwolili mi jechać ze sobą kilka kilometrów dzięki czemu dowiedziałem się, że na maturze przed paroma laty pani Karolcia (jak mówi o niej mąż) zdawała geografię. Pogadałem z Kasią, Adasiem i Gosią. Cieszę się bardzo, że jechały Kalina z Marysią, które jeszcze rano były bliskie rezygnacji. Najwięcej jednak radości miałem z faktu pokonania trasy rajdu w towarzystwie moich dzieci. Była Zuzia i Marek, i Miłosz... dziękuję Wam MŁOKOSY za przemiłe towarzystwo. Kochani, nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze po tej utracie energii czuję się wzmocniony! Tak nasze codzienne bycie w eterze owocuje. No i teraz jeszcze z ROWERTOUREM jechaliśmy!!! Wszystkim dziękuję bardzo! W takim towarzystwie fajnie jest żyć i nie strach umierać! Do zobaczenia wkrótce. Piszę o tym braku strachu, bo wiem, że część z Was wracała przez cmentarz. To musiało być poruszenie, co!!!

  Komentarze (4)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-03 21:07:39
ROZTOCZE

odwiedzę na pewno. Odnowiony zamojski rynek kusi swoją urodą. Pamiętam to miasto jeszcze z lat siedemdziesiątych. Z Zamościa blisko do roztoczańskich lasów i pagórków. Niewielkie rzeki Roztocza można spłynąć kajakiem. Na Roztoczu znajdzie się już całkiem sporo dobrych gospodarstw agroturystycznych. Jeśli nie macie jeszcze sprecyzowanych planów wakacyjnych radzę się nad tym kierunkiem zastanowić. Mimo sporej odległości z Poznania na Roztocze warto tam się wybrać. Zobaczycie, że nie będziecie żałować!

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-03 21:01:18
DOKĄD

w tym roku na wakacje? Oczywiście będą jakieś góry i to nie raz. Wspomnienie zeszłorocznych wędrówek bardzo rozpala wyobraźnię. Pieszo, rowerem... każdy sposób wałęsania się po górach jest dobry.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-01 14:16:35
INTERLUCEO

żeby światła nie zatrzymywać
żeby niczego nie ukrywać
żeby mając wszystko nie mieć niczego

INTERLUCEO

żeby patrzący na mnie i we mnie
widzieli dalej

INTERLUCEO

ale SOBĄ
bez trwogi

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-05-01 14:02:24
A GDYBY TAK


jeszcze raz się okazało, że... Ach! Być tatą! Powoli dobijam pięćdziesiątki, ale chyba dałbym radę. Nie chodzi tylko o to żeby zostać tatą lecz o to, żeby być OJCEM. Być blisko swoich dzieci, być blisko, ale nie tak blisko, żeby zabierać im tlen. Nie zdusić rozwijającego się życia. Kochać, ale nie zniewalać. Rodzicowi grozi pokusa manipulacji uczuciami dzieci. Kary, nagrody, pozwolenia, zakazy - to potrzebne, jeśli wcześniej jest rozmowa, czułość i niczym nie zmącona MIŁOŚĆ. Zawsze ta sama. Niezależna od stopni i humorów dzieci. Tak mi się na ojcowskie refleksje zebrało, bo przede wszystkim dostrzegam wartość DOBREGO rodzicielstwa w swoim życiu. Ono jest możliwe (proszę mi wierzyć!) nawet wtedy, gdy większość uważa to za niemożliwe. Więc gdyby tak do trójki jeszcze KTOŚ dołączył, chyba dałbym (dalibyśmy) radę...

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-29 13:13:22
ZNOWU ZMALOWAŁEM

i cieszę się z tego. Namówiony przez starszą z moich córecznych dam udałem się w pewien wiosenny wieczór na lekcję malarstwa. Oczywiście pełen obaw, jak przed każdą podróżą w nieznane, stanąłem pod drzwiami pracowni. Nieśmiało pukam. Wchodzę... a tam! SAME KOBIETY!!! Piękne i utalentowane. No pięknie! Pięknie! Nadludzkim wysiłkiem skupiłem się na malowaniu. I tak co tydzień teraz chodzę na lekcje. Nie wiem do końca, czy koniecznie uczyć się malować...

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-29 08:10:27
CICHO, BO KTOŚ USŁYSZY

bo jeszcze się wyda, bo się okażę nie tym z kim wiązano nadzieje, który wcale nie jest taki wspaniały, jak mu się wydaje. Prawdę o mnie samym często ukazuje sen. Niezależny, demaskujący. I choć jest cichy, dyskretny i nie wydaje w ręce wroga, to moc w nim wielka. A prawda bolesna. Czy można się do każdego bólu przyzwyczaić? Jak dalece trzeba siebie pokochać, aby nie przerażał mnie sen o samotności, kłamstwie i złości? Uczę się być sam. Kto umie być sam nie zniewala drugich, nie przywiązuje ich do siebie groźbą, szantażem... Dlatego chcę umieć być sam ze sobą - nie znaczy samotny...

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-23 10:02:33
PANU JUŻ DZIĘKUJEMY!

No to już wiem, jak to wygląda. Sprawa jest prosta. Dzwoni telefon. Odbieram. Oho! Z telewizji. Dowiaduję się, że jest zmiana koncepcji, że może jeszcze kiedyś, że to nie jest niczyja wina, że przykro mi i... i już. Szybko, bezboleśnie, kulturalnie. Oczywiście nie dzwoni osoba, która podejmuje decyzję o zwolnieniu. Zastanawiam się czy stoi za tym brak odwagi, czy brak klasy? A może jedno i drugie? Bardzo proszę wszystkich, z którymi współpracuję i będę współpracował, gdyby zaczęło nam być nie po drodze powiedzmy to sobie w oczy. To naprawdę nic złego mieć inne plany i zerwać współpracę. Forma w jakiej to zrobimy nie jest jednak obojętna. Świadczy o nas, daje obraz instytucji, którą reprezentujemy. I jaki to obraz? No jaki?

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-22 21:28:09
WRESZCIE!

O tak! W końcu wiosna rowerowa zainaugurowana w pełni. Mimo, że jeździłem cały rok, to jednak za prawdziwy początek sezonu wiosenno - letniego uważam przejazd moją ulubioną trasą z Poznania do Puszczykowa, zjedzenie lodów u p. Kostusiakowej, odwiedziny dębów na łęgach rogalińskich i powrót po drugiej stronie Warty lasem i przez Wiórek do Poznania. Tak właśnie zrobiłem dziś po południu. Wyjeżdżałem, gdy było bardzo ciepło, ale na wszelki wypadek zabrałem cieplejszy ciuch i w drodze powrotnej błogosławiłem tę zapobiegliwość, bo zerwał się chłodny wiatr, a nawet miejscami pokropiło. Szlak rowerowy za Luboniem wzdłuż Warty do Puszczykowa, to jeden z moich ulubionych fragmentów tras rowerowych w całej Polsce. W tym roku jest okropnie sucho, więc momentami piach bardzo daje się we znaki. Pamiętajcie o tym, gdy będziecie w najbliższym czasie wybierać się tamtędy, zwłaszcza gdy jechać będziecie z dziećmi. Trzeba założyć czasowy margines, żeby był czas na powrót. Ostatecznie można wrócić pociągiem. Piach także utrudnia jazdę od Rogalinka do Rogalina. Tyle ostrzeżeń. Rekomendacje będą krótkie: lody fantastyczne, widoki przesmaczne, samopoczucie, jak Maksio przy Lamii w Sexmisji! Czuję się świetnie. I mimo wczesnej pory idę spać. Dobranoc!

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-20 10:17:17
SOPLICOWO -

Cichowo, Lubiń, Gostyń w pięknym czasie wiosennego buzowania przyrody ukoiły skołatane serce mieszczucha. Lekcja historii, literatury, przyrody i... lekcja bycia ze sobą kilku pokoleń. W gronie rodzinnym, znajomych, przyjaciół. Jak komu pasuje. Nie opierajmy się wiośnie. Nie zrzucajmy winy za nasze lenistwo na kryzys. Ruszajmy się, póki to jeszcze w miarę proste. Później często staje się nie byle jakim wyzwaniem. Jeśli tylko zechcemy, to okaże się, że WSZĘDZIE jest blisko. I że wszędzie... warto!

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-15 09:59:47
Z ZASKOCZENIA

postanowiliśmy zadziałać w związku z dość okrągłą i wartą szczególnego uczczenia rocznicą urodzin naszej Mamy. Wszyscy Bracia rzuciliśmy się ochoczo do realizacji zadania. Zadanie polegało głównie na trzymaniu gęby na kłódkę i zjawieniu się w odpowiednim miejscu w odpowiedniej chwili. Niby niewiele, ale ponieważ nawet na święta nie udało nam sie spotkać (mieszkamy daleko od siebie) zaskocznie Mamy było ogromne! Dawno nie widziałem tak szczęśliwego człowieka. Naprawdę tak niewiele czasem trzeba, żeby dać innym ogrom radości. Wystarczy jakiś pomysł i odrobina chęci. Taaaa..., tak, że....tak, że tego... tak, że warto!

P.S. A Mama kiedyś specjalnie dla syna stanęła przed kamerami. Kamerami w pobliskim jej miejsca zamieszkania Kazimierzu Dolnym. Zrobiła to tylko po to, żeby stęskniony syn mógł ją zobaczyć. Kochana Mama...

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-10 17:28:04
ZA WIELKANOCNE

życzenia wszystkim z serca dziękuję. Czym jest pamięć innych o nas aż trudno ocenić. W moim życiu uprawianie zawodu mocno związało się z odpowiedzialnym człowieczeństwem. Za Wasze reakcje, które wciąż mobilizują mnie do wysiłku dziękuję. Niech te święta staną się przełomem w naszych sercach, choć najszczerzej wyznając, ja potrzebuję takiego przełomu codziennie. Żeby po prostu BYĆ. Żeby każdego dnia potrafić się cieszyć i mieć siłę, by przetrwać, gdy coś idzie po grudzie. Więcej nie życzę. Ogarniam pamięcią i... wiążę krawat. Bo idą święta! A teraz cicho, bo wcześniej zdrada, męka, krzyż...

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-10 10:40:34
WZNIOSŁOŚĆ

Triduum Paschalnego towarzyszy mi przez całe świadome życie. Cisza Chrystusowego grobu i nasz zgiełk - ludzi przybywających do poświęcenia pokarmów. Puste tabernakulum i pełne koszyki. Babcie z wnukami, bracia spotykający się raz na ruski rok, alkoholowy opar i niespotykane w inne dni kolejki do konfesjonału. Obyśmy zechcieli ( TAK! ZECHCIELI!) otworzyć nasze uszy na jęk konającego z miłości Boga. Otworzyć nasze serca, żeby naprawdę zrozumieć tę prostą prawdę o jedyności i skończoności życia, żeby z prostotą ofiarować odrobinę czasu skamlącym o miłość dzieciom i starcom, i tym w sile wieku pryszczatym młodzieńcom i damom, którzy za agresywnym licem maskują tęsknotę za okruszyną czułości. Obyśmy nie powoływali kolejnych instytucji, które COŚ z tym zrobią. Miejmy odwagę być tą instytucją!

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-09 10:36:59
ZGASŁ

wczoraj nie doczekawszy świąt w 81 wiośnie swego życia. Odszedł Pan Zygmunt. Nie pytajcie kto to był. W przeddzień śmierci Zygmunta wieczorem, Pani Wanda - Jego żona - prosiła o pomoc, żeby przełożyć męża, żeby odleżyny mu się nie robiły. Niepozorna, ale silna i bardzo pogodna kobieta. Prosiła przez trzecie osoby, niech ktoś się zjawi i pomoże. W ciągu dnia przychodziła rodzina, przyjaciele, ale wieczorem czasami brakło tej dzielnej kobiecie sił. Sama zresztą też ma mocno nadwątlone zdrowie. Kochana Wandusia mówiła: tylko nie mówcie Sławkowi, bo on jest za słaby, nie da rady. I Sławek nie poszedł, bo był za słaby. A była to ostatnia na Ziemi okazja rozmowy, choćby tylko oczami, z Zygmuntem. Rano zmarł. Zawsze jest jakaś opowieść przed śmiercią. Czasem nić życia pęka gwałtownie, jak ziemia, czasem tli się podstępną zgnilizną. Jestem częścią, żywą jeszcze częścią, podległego prawom śmierci świata. Zygmunt! Do zobaczenia i mam nadzieję, że wybaczysz mi tę słabość i... spóźnienie.

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-07 13:58:22
HAŁAS

jest wokół taki, że szybko zaczyna boleć głowa, a myśl mętnieć. Usuwać się w ciche, spokojne miejsca, to narażać się na nieustające podejrzenia o wygodnictwo. Tkwić w owym zgiełku, to zabijać siebie. Nie ma świąt bez jazgotu półtora, a nawet dwóch etatów. Nie ma świąt bez zmęczenia nieustanną walka o standard życia. Ale przede wszystkim nie ma świąt, bo to tylko kolejne wolne dni... a nie pamiątka ZMARTWYCHWSTANIA!

"Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!"

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-03 15:05:18
POSTANOWIENIA

wielkopostne zrodziły się jak zwykle przed popielcem. Już w chwili ich podejmowania stawałem się ostrożny i nieufny względem siebie, wietrząc, że mogą się stać źródłem rozczarowań i frustracji. Chociaż nawykłem do klęsk swoich postanowień, tym razem dawałem sobie więcej szans i nadziei na realizację szlachetnych (choć może niezbyt wygórowanych) celów. Odkryłem wszakże zarazem jakąś nutę ukradkowości, jakbym podejmował coś w obawie przed sobą samym. Dziwne mi się to wydało, stąd wielkopostne pomysły posadowiłem w rzadziej penetrowanych obszarach mózgu, zabezpieczając się przed samoośmieszeniem już nazajutrz po podjęciu oczyszczającej walki. Dziś mogę sobie pogratulować. O, nie!!! Bynajmniej nie realizacji celów, ale znajomości siebie. Okazało się, jak słuszną żywiłem obawę o dopełnienie postanowień. Ale klęski nie ma! Już samo podejmowanie walki zdaje mi się godne wysiłku. I choć sukces nie jest spektakularny, to pomimo porażek mogę się spokojnie golić przed lustrem. Bez zadzierania nosa, oczywista!

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-04-01 23:17:15
RACHUNEK

...kilometrów z zeszłego roku byłby pokaźny.Wszystko w granicach ukochanej Polski, nie licząc tych niewielu pokonanych po ziemi naszych południowych sąsiadów, czyli Czechów i Słowaków. Większość z tych kilometrów przejechałem na rowerze, ale też podróżowałem pociągiem i samochodem. Jeden z wakacyjnych weekendów spędziłem z młodszą córcią w Toruniu. Nie - uprzedzę pytania - nie składałem wizyty w żadnej toruńskiej rozgłośni. Pojechaliśmy pooddychać Wisłą, chrupnąć pierniczka, nacieszyć oko cudowną toruńską starówką i zdobyć nieco astronomiczno-historycznej wiedzy. To wszystko się udało, a aura obdarzyła nas dodatkową atrakcją w postaci niesamowitej burzy. Po jednej stronie Wisły ciemne chmury i ulewa nie z tej ziemi, a po drugiej pełne słońce. Takie zjawisko przeżyłem drugi raz w życiu. Ten pierwszy raz był na Babiej Górze, też zresztą w towarzystwie Tosi. Oj, było trochę strachu, zwłaszcza w górach. Kiedy zdarza nam się coś nieoczekiwanego, pięknego, ale też zarazem niebezpiecznego jest okazja, by się uczyć: pokonywać strach, dbać wzajemnie o siebie, precyzyjnie i konkretnie myśleć, co można w takiej sytuacji zrobić.

Zrobiło się ciepło. Ludziska powyciągali rowery (ja swojego nie chowałem), rolki, deski. Biegają, spacerują. Super! Kolejna wiosna w moim życiu. Pamiętając, że jest również przedsionkiem wakacji chcę się nią cieszyć. Ile ich jeszcze zostało..?

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-03-31 09:58:33
ZABAWA

Na zdjęciu poniżej idziemy brzegiem morza. To widać zresztą. Bawimy się w marsz śladami. Ślady robię ja, córcie w nie wstępują. Niby zabawa, ale teraz dostrzegam jej wymowę. Moimi śladami idą MOJE DZIECI! Nie mogę ich wywieść w morze. Jestem za nie odpowiedzialny. Przynajmniej do czasu...

Już zaczęły trafiać w moje ukochane, rodzinne strony. Z własnej inicjatywy! Ale niektóre zakątki Kazimierza omijajcie dzieci całego świata.

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-03-30 15:59:30
Co się działo, gdy nie pisałem?

Cudownie normalne życie. Jakieś cztery do pięciu razy rozstawałem się i wracałem. Myślałem o rzeczach ostatecznych, a w marketowym koszu przebierałem w skarpetach. Pogryzł mnie pies. Ukruszył się ząb. Były cudowne barwy lata, potem jesieni i zimy. Wreszcie idzie wiosna. Wzrok zrobił się niespokojny, co nie jest przyjęte z właściwym zrozumieniem przez żeńską część naszej wspólnoty. Koleżanki z pracy pięknieją z dnia na dzień, więc ostrzygłem łeb prawie na łyso, by zminimalizować pokusę. Mam wrażenie, że w poszukiwaniach sensu nie posunąłem się ani trochę, choć taką miałem nadzieję usuwając się w cień (na pustynię w cień? - jakoś to słabo wymyśliłem). Ale gdzie jest gorąco cień daje życie. Więc, chociaż może nie czuję tego, to... żyję PEŁNIEJ. SPOKOJNIEJ. Nie boję się czasu. Nie urządzam pogrzebów klęsk minionych. Dawno już ich nie ma. Żyję TERAZ. PISZĘ. ODDYCHAM. KOCHAM. WALCZĘ ze zmęczeniem i złością, a z rzeczy ekstremalnie trudnych zaliczyłem mecz Irlandia - Polska. W radiu kilka subtelnych komplementów od szefa. Już się boję! Wracam na te strony. Wracam w te strony, mili, bom się stęsknił. Kolebałem się wszak baną z Babą Jagą, z Ażuczkiem wybraliśmy rower, a Kasia przywiozła pierniczki. Romka podziwiam stale. Inspiruje mnie Jego konsekwencja i dystans. Wasza życzliwość dała mi siły na samotną włóczęgę. Teraz moja kolej!!!

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2009-03-30 11:36:24
No to czas wrócić...

z pustyni. Jakoś się wyludniło... Halo! Jest tu kto?

Jakieś ECHO tylko odpowiada...

I szum KASZUBSKIEGO morza słychać...

PKP! Pięknie...,...pięknie!

  Komentarze (5)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2008-05-26 00:06:00
I TO BY BYŁO NA TYLE!

W towarzystwie o.Jacka na razie kończę blogowanie. Z o.Jackiem też zaczynałem. Historia zatacza kółeczko. Antrakt. Nieśmiałe brawka. Wszystkim dzięki. Mam wiele do przemyślenia. Będę obecny w komentarzach. Czwartki aktualne.

Pozostaję do dyspozycji, ale na razie czeka mnie pustynia...
piękna i gorrrrrąca!!!


Wasz - s.

  Komentarze (8)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2008-05-12 16:01:18
Matka Teresa z Kalkuty

"Wolę, abyście z życzliwością popełniały błędy, niżbyście z szorstkościa miały działać cuda" - zalecała swoim siostrom Matka Teresa.

Tak, moi mili, nikt nam nie zadekretuje życzliwości. SAMI musimy się o nią starać! Przypomniałem sobie o tym zdaniu, kiedy sam potraktowany nieżyczliwie odwdzięczyłem się tym samym. A czuję, że nie powinienem i nic na to nie poradzę...
bo sercem nie uznaję zasady odwetu, wszak EGO na nim właśnie się zasadza!

  Komentarze (3)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  


2008-03-26 11:41:36
Zaczynamy

Zaraz po świętach dobrze jest pozbyć się nadmiaru kalorii. Z o. Jackiem Olszewskim, przeorem klasztoru karmelitów bosych w Poznaniu, rzuciliśmy się na "wiosenną" przejażdżkę w góry!!! Bardo Śląskie, to jedno z moich ukochanych miejsc w Polsce i... całkiem niedaleko Poznania.

  Komentarze (1)   |   Oceń (4.75)   |   Skomentuj  



autor: sbajew

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Kwiecień 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
Rowerowe ble ble ble

najnowsze wpisy

    I JA DYSZĘ, GDY FETYSZE SŁYSZĘ!
    DO BABY JAGI W SPRAWIE PRAWDY NAGI...J
    POLICZMY SIĘ!!!
    POZNAŃSKA MALTA
    PYTANIE OD KTÓREGO BOLĄ WARGI
    ŁORLD ROŁIN CZAMPIONSZIPS
    ARCHTEKTURA BESKIDU NISKIEGO
    BESKID NISKI
    BIESZCZADY
    CZARTOWE POLE