2008-06-11 11:23:02 Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka... Kiedy codziennie wracam do domu z pracy i czekam w "przedsionku" pociągu, zastanawiam się nad tym, czy otworzą się drzwi na mojej stacji, czy też nie
(bo automatyczne drzwi mają to do siebie, że bywają kapryśne).
Wymyślam sobie problem? Być może. Ale kiedy wysiadam na stacji sama, a
konduktor - ledwo postawię stopę na peronie - daje znak do odjazdu, to jednak trochę się boję...
Wczoraj moje obawy niespodziewanie się
urzeczywistniły, tyle że trochę przewrotnie.
Jechałam do Poznania. Z samego rana. Pociąg nadjechał punktualnie :o . Czekam ja i dwie
dziewczyny zajęte rozmową.
Pociąg zatrzymuje się, drzwi się otwierają, wsiada jedna z dziewczyn i kiedy jest na drugim stopniu - drzwi
powoli (acz stanowczo) zamykają się przytrzaskując ją!
Koleżanka, która nie zdążyła wejść na stopnie pociągu naciska "otwieranie na żądanie",
ale drzwi jakby się uparły i ani drgną.
Uwięziona dziewczyna nie ruszała się (zresztą - nie miała jak), my próbowałyśmy otworzyć drzwi siłą i
wejść do środka tam, gdzie było trochę wolnej przestrzeni...
I chociaż się udało, pozostanie mi na długie dni "pamiątka" z tej podróży -
wielki siniak na nodze (od rozpychania drzwi).
| |