2008-05-27 11:53:59 Melioracje Ola mówi, że mam pić wodę, że to oczyszcza i nawilża; mówi, że mam suchą skórę i gardło, że tak właśnie organizm dopomina się o swoje, i że trzeba mi
go regularnie podlewać. Koniecznie.
Ola mówi: pij, pij, pij...
bo jak nie
to zaraz mnie
we dwa kije..:-)))))
A ja na to,
że wiem, ale, że zapominam kupować, że nie ma mi kto polewać i usprawiedliwiam się, że herbat dużo piję… I wymyślam na głos jakby tu ułatwić
sobie życie…
… Szkoda, że nie mogę pić całą sobą, jak kwiaty – snuję. Chłonąć wilgoć skórą, gdy tylko organizm odczuje
jakiś brak (Ha, dwa, lub O) albo, ot tak mimochodem, absorbować ją przy każdej nadarzającej się do popitki okazji, np.: pada deszcz, leje jak z cebra,
a ja zamiast złorzeczyć - wystawiam dłoń spod parasola i gul, gul, gul palcami…Wpadam po kostki w kałużę i o cholerrr… ale chwila, chwila
… nie ma tego złego, bo chlupocząca w zatopionych butach stopa staje się stopą chłepczącą, kojącą pragnienie…chlup, chlup piętą. A
prysznic?– nawilżałby od głów do stóp, napełniając mnie wodą gwałtownym strumieniem, jak kocioł parowozu…– prawdziwa orgia dla
opoja…;-)
Ola się śmieje.
- Po prostu pij wodę – mówi – to wcale nie takie trudne.
A mi jeszcze chodzi po
głowie myśl rzewna, że szkoda, że nie potrafię w ciągu kwadransa wpompować w siebie 100 litrów;-)) Że nie mogę jak wielbłąd – na zapas się
nachłeptać…;-)
Łyk wody jest życiu niezbędny, zaraz po oddechu… jak to możliwe, że o nim zapominam?
PS.:
Zgodnie z daną obietnicą - nabyłam balot wody.
I piję, i sączę, i żłopię
ustami
No już trudno.:-))))
Dziś - za Wasze
zdrowie!
Za Twoje Katarina też;-))))))
|  |