2008-05-21 12:01:51 Długi weekend Zaraz wyrzucę kalendarz do kosza.
Nie potrzebuję go.
Mój organizm SAM wie, kiedy ma przycupnąć, kiedy usiąść wygodnie, a kiedy leniwie
kanapowo na części się rozpirzyć. ;-))))) Nie musi widzieć czerwonego światła w terminarzu.
Już teraz wyraźnie czuję na karku oddech długiego
weekendu (pachnie ściętą trawą, gdybyście nie wiedzieli;-)))) Moje ciało inteligentne przyzwyczaja się do odpoczynku. Żeby ochronić mnie przed szokiem
– już teraz moja dłoń genialna odbiera co drugi telefon i sięga jedynie po co drugi segregator. Oko bystre omija łukiem monitor i rzuca się
częściej na drzewa za oknem; zmyślne nogi co i rusz przytupują pod biurkiem; płuca lotne wzdychają, a tyłek, też całkiem łebski!, nierzadko odczepia
się od krzesła i spaceruje sobie po biurze i przyległych korytarzach;-))))
Myślę, że za kilka godzin będę gotowa spojrzeć wypoczynkowi prosto
w twarz. Ha! Nie przerazi mnie pojemność jego ślimaczej muszli. W tej kwestii nie znam umiaru.
Pochłonę go z łatwością.
Na raz.
Ze
smakiem.
Z głupią nadzieją na repetę.
:o)
Przyjemności
:*
PS.: a gdyby tak łyżeczką wolne dni kosztować…
na dłużej by starczyło…?
|  |