OCENA: 4.8 Pyra Po Kaszubsku  
  Kategorie:  Pyra Po Kaszubsku |

2008-05-17 22:59:16
Ostatni będą pierwszymi...

...a pierwsi ostatnimi

Rysio mi sie dzis przypomniał...
Mój wuefista z technikum...
Miał chłop samozaparcie - uparł się by zrobić ze mnie, jak to mówił, człowieka...
"Człowiek" ten, pomimo iż nie było w nim ani krzty ambicji do wygrywania, miał mimo wszystko dla niego wygrywać zawody w biegach przełajowych...
Tak, tak, proszę Państwa!
W czasach gdy byłem młody, szczupły i piękny (no dobra, bez przesady, piękny nigdy nie byłem) lubiłem sobie pobiegać po lasach...
Z naciskiem na LUBIŁEM...
Znaczy, jak mi sie znudziło to przerywałem...

Problem Rysia polegał na tym, ze niestety pierwszych kilka biegów na wuefie mi sie nie znudziło i, jak Bóg przykazał, grzecznie dobiegałem do mety (z najlepszym ponoć czasem)...
Rysio wiec ubrdał sobie, że "wielkiego sportowca" ze mnie zrobi...

Na pierwszych zawodach też grzecznie dobiegłem do mety na 3 niestety miejscu...
Niestety, bo gdybym dobiegł na 4 to bym sobie po biegu grzecznie polazł do domu, a tak musiałem robić siebie idiotę i ładnie się uśmiechać jak dyplom czy coś tam wręczali...

Nauka w las nie poszła...
Na kolejnych zawodach też niestety dobiegłem na premiowanym, tym razem pierwszym miejscu, ale, pomny tego co mnie spotkało poprzednio, już nie czekałem tylko poleciałem do domu...
Czytanie rozpoczętej książki było ciekawsze niż czekanie na coś tam...
Oj była chryja...
Z rodzicami sie spotkał, chciał by mnie "motywowali"...
Rodzice wszelako, przygotowani przeze mnie wcześniej, "nie zrozumieli" o mu chodzi ;))))
"Wygrał syn? Wygrał... No to o co Pan ma jeszcze żal? Ma nie wygrywać?"

Miałem wygrywać więc z bólem ,ale jakoś przełknął Rysio swą "wychowawczo-roszczeniową" porażkę...

Trzeci raz był najlepszy (znaczy dla mnie, bo Rysia mało szlag nie trafił)
Biegłem pierwszy, do mety jakieś 500-600m i...
odechciało mi się...
Doszedłem spacerkiem jako piąty...
Gdy dowiedział sie "w czym rzecz", najpierw sie zaczerwienił, potem niezrozumiale zagulgotał, potem rozdarł gębę, a potem obiecał mi, że już nigdy więcej na zawody mnie nie weźmie...

Szczęśliwie obietnicy dotrzymał...

A ta niechęć do rywalizacji została mi do dziś :)))

  Komentarze (3)   |   Oceń (4.8)   |   Skomentuj  


Komentarze czytelników:

rysneer Napisał:

Chyba nie... Przy tylu przeprowadzkach, albo gdzieś sie zgubił, albo go wyrzuciłem... Nie pamiętam...
2008-05-18 12:49:20


rysneer Napisał:

Chyba nie... Przy tylu przeprowadzkach, albo gdzieś sie zgubił, albo go wyrzuciłem... Nie pamiętam...
2008-05-18 12:40:33


sbajew Napisał:

Ale dyplom masz w domowym archiwum?
2008-05-18 12:30:55



autor: rysneer

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Maj 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
Pyra Po Kaszubsku

najnowsze wpisy

    Nie chce mi się...
    Pałą przez łeb...
    BMW, czyli...
    JEst dobrze, ale nie beznedziejnie...
    Wielkie żniwo...
    Pytania przed snem
    Cel: cywilizacja idiotów?
    Doktor Hause
    Banalnie, ale szczerze...
    Refleksja niepierwsza...