2008-05-08 14:17:40 BĘDĘ TAŃCZYŁ NA WEZWANIE ZUS! Na wyraźną sugestię małżonki, że chyba już pora zakończyć tę rozpędzoną zanadto wiosnę, że nic innego nie piszę, tylko o... postanowiłem wziąć sobie
do serca jej dobrotliwą uwagę, porzucić namiętności i przejść chwilowo do innego tematu, mianowicie: ZUS! Firmie tej "kibicuję" od lat. Oto pan
orzecznik tej zasłużonej w historii Polski instytucji za kilka dni zechce mnie widzieć u siebie w gabinecie. Sprawdzi zapewne zakres moich możliwości
ruchowo-rytmicznych. Być może wypuści z "jamnika" fragment nieznanego mi fragmentu świeżego hitu disco polo i każe wykonać prosty układ taneczny, ze
szczególnym akcentem położonym na obserwację okolic prawej łydki i stopy. Nie będę symulował, ale on i tak będzie wiedział swoje. Skróci mi zwolnienie
lekarskie swym krótkim orzeczeniem, które bezczelnie nazwie komisyjnym. Pan "komisja" działa samowładnie, nie znosi żadnego typu uwag i sprzeciwów.
Kiedyś już stawałem przed jego srogim, acz smutnym obliczem. "Proces" Kafki i Ministerstwo Przedziwnych Kroków w jednym. Poprzednio wysłał mnie do
sanatorium. Wyraźnie poczuł się zawiedziony, kiedy okazałem umiarkowane - ale jednak - zadowolenie. Liczył bowiem na protest z mojej strony, będąc do
końca przekonanym, że zależy mi jedynie na kontynuacji zwolnienia, bo z pewnością mam gdzieś pod lasem ukryte parę grządek truskawek i muszę mieć
czas, aby je pielęgnować. Nie przyszło mu nawet do głowy, że przecież była wówczas połowa grudnia, a ja we wszelkich uprawach jestem równie skuteczny
jak w kuchni. Dobrze więc, pójdę na spotkanie komisyjne, odczuję znowu jednoczesną potrzebę i brak adwokata, zatańczę, i - niech tam! - nie pisnę
nawet słówka. Wszystko to zniosę w pokorze i być może daruję. Jednego im wszak nie zapomnę - tego, że mam być o siódmej rano! Tak, zgoda,
rzeczywiście, zdarzało mi się tańczyć do piątej, nawet szóstej czasami. Ale żeby zaczynać o siódmej!? Ta instytucja jest bardziej chora niż jej
podopieczni. Kafka i Monty Python w jednym - jak "orzekłem"!
|  |