2008-05-06 11:30:06 CZY MOŻNA PRZEKROCZYĆ RUBIKON WPŁAW NA ROWERZE? Moja mała córcia zapytała z przejęciem, po wcześniejszym dokonaniu obdukcji pleców tatusia, czy ten mały pieprzyk pod karkiem jest od szybkiego
jeżdżenia na rowerze? Tak z całą odpowiedzialnością, to nie mogłem zaprzeczyć. Przede wszystkim nigdy go nawet na oczy nie widziałem. Tak,
rzeczywiście, i owszem, były wypuszczane jakieś filuternie wymruczane sygnały, jeszcze nawet na długo, długo przed ślubem, lecz w tak konkretnych
"asocjacjach" ja absolutnie nie miałem głowy do zaprzątania swojej uwagi pieprzykami - a już swoimi w szczególności!. O, właśnie! W ten weekend wyszła
za mąż ostatnia z moich koleżanek, która mogłaby wiedzieć coś więcej na temat tej tajemniczej plamki udanie dziś intrygującej moją córeczkę. Mam
jednak cichą, acz zdecydowaną nadzieję, że owa pani skorzysta jednak z prawa łaski i zamilknie na wieki. Co prawda na wolności wciąż pozostaje jeszcze
jedna z niewieścich postaci dosyć zasłużonych w tworzeniu zrębów pod budowę moich obecnych pewnych umiejętności i zachowań; o nią jednakowoż pozostaję
spokojny, uczy religii moją Ulcię, widujemy się tylko w szkole, tam nie ma jeziora, nie ma ogniska, zapachu lasu, przeciekającego namiotu, nie ma w
końcu tej ciekawości, czy jej włosy są naprawdę tak miękkie jak wyglądają, czym ona pachnie, a co to jest, a do czego służy... Za to jest wiedza i
doświadczenie. Piątka za główne Prawdy Wiary dla córci, piątka dla tatusia na pożegnanie po zebraniu. Ach, wredne uczucie ta pamięć! Tysiąc razy
kruszyłem się niczym bułka. Nic nie pomaga! Wychodzę na ulicę, dzieci za rączkę, czerwone, stoimy, po drugiej stronie przejścia zatrzymuje się inna
dawna "intensywna znajomość", oboje zmieszani lekko, oboje trochę udajemy, rozglądamy się, chmurki żadnej, znikąd pomocy, istny Rubikon, przejść
trzeba, jej jest łatwiej w tych wielkich ciemnych okularach, ach, tak!, czyli zawsze gotowa do podobnych spotkań, strofuję się szybko za tę chamską
uwagę, błysnęło zielone, ruszam, co będzie!, sygnał dla niewidomych rzęzi przeraźliwie, a my nadal niby nic nie widzimy, ale nie, jednak, na środku
pada jakby zsynchronizowane "cześć!" pełne plastikowego entuzjazmu, tato, kto to?, nie wiem, chyba bucik ci się rozwiązał, tamta przypomina sobie co
skrywam i gdzie, być może ten pieprzyk, ja sięgam już tylko pamięcią, nie wzrokiem, jaka jest sytuacja poniżej maleńkiego krzyżyka błyszczącego
poniżej jej szyi. I tak w koło, chyba do końca życia, kurczę! Zupełnie jakbym przerzucał węgiel łopatą do pieca. Niby on się spala i znika, ale też
ile tego potwornego żaru emituje! Roweru, ludzie! Roweruuuu!!!
| |