2008-05-05 01:25:56 para buch,koła w ruch.. Pogoda łaskawa była,
nawet przed wyjściem w teren nie musiałam
po raz kolejny;)sałatki"antydeszczowej" przygotowywać,
czarów odprawiać i
wierszyków z rymami częstochowskimi powtarzać...
Postanowiłam w tym roku od zasad swoich odstąpić
(aby w tłum zbytnio się nie mieszać) i
powędrowałam
-po raz pierwszy-tam gdzie większość ludzi na tym
terenie,o tej porze roku zmierzała,czyli do
parowozowni..
Współtowarzyszka wyprawy stwierdziła,że nie będziemy
wciskały swoich cielsk w tłum największych fanatyków,
a znajdziemy
miejsce bardziej ustronne.
Kobieca zdolność orientacji w terenie sprawiła,
że dwukrotnie przemierzyłyśmy tę samą drogę,zapominając
o
utrudnieniach komunikacyjnych i tym sposobem zanim dotarłyśmy,musiałyśmy szerokim łukiem (dosłownie i w przenośni)ominąć miasto,żeby dobić TAM bez
zbędnego wyczekiwania w nagrzanych samochodach
(nie wiem,czy cierpliwości brakowało tym czterokołowym
maszynom..czy może temperatura im się
podnosiła,bo obrażone były,że oto nie one są dziś w centrum uwagi)?
Dzikich tłumów w naszym punkcie obserwacyjnym nie było,
ale musiałabym
skłamać,mówiąc,
że było to obcowanie z przyrodą 'sam na sam'...
Biegłyśmy na złamanie karku,słysząc świsty i gwizdy tuż
pod nosem (a
raczej uchem)i nagle moim oczom ukazała się potężnych rozmiarów machineria...czarna,spocona,
dysząca i gwiżdżąca ..
Trawa układała się w
piękny kocyk,a że przywędrowałyśmy
ze śpiworem,rozłożyłyśmy się po królewsku..
Obserwowałam pociągi,piękne,dostojne.Przypomniało mi się
dzieciństwo,kiedy w pobliżu torowisk szukało się jeżyn.
Lokomotywy paradowały niczym modelki na wybiegu,równo stawiając swoje bardzo zaokrąglone
nogi na błyszczących szynach.Obserwowałam ludzi,którzy niecierpliwie wyczekiwali następnego przejazdu,pokrzykując czasami na kogoś,kto odważył się
wejść w kadr.Podziwiam ich za siłę charakteru
i pojemność płuc,bo kiedy stali na moście,a lokomotywy przejeżdżały,regularnie karmiły osiłków
sporą dawką grafitowo-czarnego dymu(oczywiście inni obserwatorzy
też zostali poczęstowani tym ciuchciowym specyfikiem).
Spokojną
obserwację przerywały nam tylko mrówki,które
z zapałem wpychały się nieproszone na NASZ mięciutki śpiwór,doprowadzając koleżankę A. do szewskiej
pasji...
Ja im się nie dziwię..słońce,błogi spokój(pomijając
wyjące maszyny)obezwładniający dym,luz majowy..
niech się pracowite
stworzenia nacieszą:) kto jak kto,
ale przecież ONE mają prawo do dłuuugiego weekendu...
P.S. na zdjęciu: królowa polskich
szos:)egzemplarz
majowo-szynowy..
|  |