2008-04-30 11:01:41 Impotencja W pracy zdarzają mi się chwile pełne totalnej niemocy.
Im dłużej tu pracuję, tym więcej widzę, tym więcej słyszę i tym coraz częściej wpadam w
apatię. Daję się łapać w pułapkę bezsiły. Właśnie leżę teraz na biurku przytrzaśnięta w pół pytaniem O CO CHODZI … ?
A wszystko przez
taką oto (kolejną i jedną z wielu podobnych) rozmowę telefoniczną:
PaniKwak: PANI_X nie podpisze tego dokumentu, który Pani przesłała
ponieważ nie ma tam podpisu PANA_Y.
BabaJaga: Nie ma, bo nigdy go tam nie stawiał. Nie mam jego podpisu na żadnym takim
dokumencie.
PaniKwak: Jak to nie ma?
BabaJaga: Po prostu nie ma. Nigdy nie było wymagane, by ten podpis tam był – więc go nie
ma.
PaniKwak: Ale tu jest tylko Pani podpis.
BabaJaga: Wiem. Zawsze wysyłam tylko ze swoim podpisem do zatwierdzenia do
PANI_X.
PaniKwak: No ale jak? Przecież MUSI być podpis PANA_Y.
BabaJaga: Od kiedy? Z tego, co pamiętam, NIGDY nie musiał. Ten
dokument sygnowałam tylko ja i PANI_X.
PaniKwak: Przecież ZAWSZE MUSI być jego podpis?!
BabaJaga: ?!
PaniKwak: To Pani za
TO BRAŁA ODPOWIEDZIALNOŚĆ????!!!!
BabaJaga: ?!
PaniKwak: To co robimy?
BabaJaga (nie wiem jak Pani, ale ja, cholera jasna!,
chyba zaraz pohuśtam się na lampie): Proszę odesłać mi te papiery….
*
I teraz, jak to napisałam, naprawdę wpadłam w czarną
rozpacz, bo spojrzałam na sufit, a tam zwykłe proste świetlówki liniowe…
Ech… życie to ma kopa;-)))
PS: Gdyby ktoś
miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości – to stworzenie na zdjęciu - to ja, tuż po odłożeniu słuchawki;-)
|  |