2008-04-28 18:39:36 CO WARTO MIEĆ? Według kanonu obowiązującego w reklamie jestem stetryczałym dziadem, mieszkam w ciemnej klitce, poruszam się przestarzałym samochodem, odżywiam się
toksycznymi produktami, a moja żona zbyt dużo czasu spędza poza kuchnią, łazienką i fryzjerem - a przecież jest tego warta! Regularnie przypominają
mi, że robię sobie krzywdę goląc się maszynką posiadającą mniej niż pięć ostrzy, co nieuchronnie skazuje mnie na podobne męki również w przyszłości,
kiedy to będę nadal się krzywdził, i to pomimo posiadania nowszej maszynki siedmiorzędowej z trymerem i odtwarzaczem mp3, bowiem wówczas rynek
zdominują już maszynki dziewięciorzędowe z modemem, papierkiem lakmusowym i wibratorem "dla niej". Zawsze więc będę o krok w tyle - nie zjem kanapki w
kuchni z oknami o powierzchni "Bitwy pod Grunwaldem", nie wyjadę na wakacje samochodem za trzysta tysięcy, nie kupię magicznego dezodorantu, po którym
dziewczynki robią się niegrzeczne w windzie, czy bibliotece, nie użyję szamponu zwiększającego moją pewność siebie, bo... nie ręczę za siebie! Przejść
przez życie i nie za bardzo się uświnić - już nie mówię, że wcale - oto jest mój pomysł na dalszą karierę, oto moja odpowiedź na pęd ku złudzeniom, że
koniecznością jest zabezpieczenie sobie bytu na jak najwyższym poziomie. Być może i ja podjąłbym tę zabawę, gdybym wiedział, że jutro się obudzę. Ale
nie wiem. Tylko przypuszczam, zakładam, planuję, mniemam. Zakładam też, że nie mam czasu. I tak nie jest mi do niczego potrzebny, wszakże pod
warunkiem, że go nie tracę zbyt wiele na samotne ugłaskiwanie sumienia. Zabieram więc najbliższych nad rzekę, do lasu, aby kompromitować się przy
próbach rozpoznawania gatunków grzybów, rozmawiamy o czymkolwiek, uczymy się bliskości, szacunku, zaufania. To nic, że do głowy za każdym razem
natrętnie powraca żal nad tak łatwo porzuconym zamiarem przynajmniej wypróbowania wspomnianego dezodorantu. Czegoś tam zawsze można żałować - i chyba
lepiej kłamstwa w spray'u, niż kłamstwa w życiu :-)
|  |