2008-04-28 13:23:25 Jaskółka Po czym poznać, że wiosna przyszła?
Tylko wysilcie się trochę. Nie bądźcie tendencyjni, no proszę Was.
Że niby po liściach zielonych? Że
cieplejszy wieje wiatr? Że zakwitły bzy? Że weekend majowy? Że słońce? Że ptaki? Że muchy? Że SławkaB na rowerze roznosi;-))) Że…
Oj tam,
mowa – trawa.
To wszystko zwieść Was na manowce może.
To, co za oknem widzicie to złuda; omam, który niczego nie dowodzi.
To, co w
prognozie pogody – obiecanki cacanki… Wiadomo!
Ale jest jeden taki NIEZAWODNY znak. Taki zwiastun, że niech mnie kule w pierś
odsłoniętą biją, jeśli Was on otumani. To coś więcej niż pierwiosnek, bocian, czy dzień o kilka godzin dłuższy.
To moja głowa! Voila! Tylko
ona jest rzetelna i prawdę Wam powie.
Wszyscy, którzy mnie dziś o wschodzie słońca widzieli (m.in. współpasażerowie i znajomi z pracy
–co do jednego - roznegliżowani już od połowy marca) – są już pewni, że przyszła WIOSNA ;-)))))) i cieszą się wielce i ręce zacierają, bo
teraz wiedzą, że w swoim striptizie mogą posunąć się już dalej.
Podniosły to dzień.;-)))
Werble, tusz!
Dziś rano po raz
pierwszy w tym roku opuściłam dom z bezwstydnie nagą głową. Trochę się bałam,nie powiem;-)), ale… w końcu czapkę w ukłonie powitalnym przed
wiosną zdjęłam i, UWAGA, nie było mi zimno!;-))))
Po południu, to już postanowione!, pogrzebię ukochany kaszkiet w koszu wiklinowym razem z
rękawiczkami i szalami. Dobrze mi służyły, kochane moje, ale co robić… czas jest okrutny, a życie - nowelą..;-) I proszę o wybaczenie – bo
nie będę płakać.
*
Moja czapa ma na wyposażeniu daszek i jest wełniana (tak trudno… mówić o niej w czasie przeszłym…ech), ale
taką puszystą, jak na zdjęciu, nosiła kiedyś moja mama, babcia i ciocie wszystkie. Kiedyś… za górami i lasami, kiedy byłam małą dziewczynką w
narciarce lub kominiarce z takiej oto czapy włochatej – pękałam ze śmiechu.
:-D
Wiosna, wiosna, wiosna
Echże
ty;-)))))
PS.: No i jeszcze coś. Są tacy, co mówią, że pozbyłam się czapki, bo była już nadpruta. Nie dawajcie wiary tym szubrawcom.
;-))));-)
|  |