2008-04-26 22:16:48 U DZIADKA CIASTA NIE RUSZĘ... Pół godzinki przed zaśnięciem, noga ruszona na rowerku, sumienie uspokojone. Jutro wieczorem nie będzie już tak sielankowo, bowiem dziadek zarządził
urodziny. To jeden z cięższych dni w roku, z gatunku takich, które trwają dwie doby. Ważne jest, aby się do niego należycie przygotować. Dzień
wcześniej usuwa się z diety węglowodany, zastępując je tzw. tłustym podkładem. Prawdziwy "człowiek wschodu" nie zaniedba tych czynności, świadom
ciężkich konsekwencji jakie może ponieść w wyniku ich zlekceważenia. Wiem coś o tym. Dosyć istotnym elementem taktyki jest również, w tym przypadku,
możliwie duże spóźnienie. Przesadzić oczywiście nie wolno - lepiej przecież paść od ilości, niż od noża. Wchodzimy więc, miejsca pozajmowane, siadamy
grzecznie przy rogu, strącamy czyjś widelec, powstaje zawiązka i słuchamy. To ważny moment. Ciężko się wstrzelić w ogólny bełkot. Dlatego nie należy
przegapić najdrobniejszego szczegółu, trzeba zachować czujność, by w odpowiednim momencie zaatakować. Najpierw nas nie słuchają - to normalne. Trzeba
przetrzymać tę chwilę, z reguły nie trwa ona zbyt długo, bo towarzystwo tylko udaje obojętność. Nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, udaje nam się
nadepnąć komuś na odcisk i zabawa się zaczyna. Szczegóły innym razem. Wcześniej należy się jeszcze zabezpieczyć na wypadek nieudanego powrotu do domu.
Zawczasu wybieramy sobie miejsce, gdzie nie staną nam na twarz, gdzie spokojnie będziemy mogli wyprowadzić się duszą z ciała, a ciało owo bezpiecznie
złożyć. I ochraniacze. Ale to sprawa indywidualna. Zależy od wielu czynników. Między innymi od kierunku padania. Na przykład ja mam tendencję do
padania w kierunku prawo-skos, na twarz. Żeby jakoś doprecyzować, powiem tak; stoję w Łodzi, na Piotrkowskiej, twarzą idealnie na północ, plecami
osłaniam Tatry, i następuje zaburzenie, próbuję kontrować, daremnie, jeszcze mówię: o!, matko moja!, litery końcowe, jest koniec, buzia mknie w
kierunku Litwy. To, rzecz jasna, tylko przykład. Ale jutro założę sobie coś na prawe kolano, może kask wezmę. Licho nie śpi!
| |