2008-04-23 20:18:42 ZAWSZE MOŻE BYĆ TYLKO LEPIEJ! Poranną cmentarną zadumę - obecnie pełen dobrych emocji po udanej przejażdżce w słońcu - zamieniam z ulgą na treści wieczorne poniższe, tradycyjnie
nie mające związku z niczym, co daje się opisać wprost. Jadąc po imitacji asfaltu z pokorą znosiłem rozsadzające moją łydkę wibracje. Sytuacja o tyle
jeszcze męcząca, a nawet irytująca, o ile nie miałem nikogo pod ręką na kim mógłbym wyładować narastającą we mnie z każdą nierównością frustrację.
Dojechałem w końcu dość daleko - jak na mnie, w tej formie - do wyciągu w miejscowości Rąblów. Te tereny pewnie nikomu nie kojarzą się z górami, lecz
zapewniam wszystkich, zdziwilibyście się mocno, a z wysiłku to może nawet i ... w każdym razie mnóstwo tutaj przepięknych zalesionych wzniesień,
głębokich wąwozów i stromizn, jakich nie powstydziłyby się żadne "dorosłe" góry. Oddałem tym miejscom trochę swojego czasu, sił, zdrowia, zaliczając
dość pokaźną liczbę upadków, i rowerowych, i narciarskich; podejrzewam, że gdyby tegoroczna zima nie przyszła mi z pomocą, nieodbywając się, nie dane
by mi było pisać do was obecnie. Jakoś tak, kurczę!, mam, że pcha mnie ponownie na zjazdy, których pokonać bez szwanku nigdy mi się nie udało. Potem
znowu. I jeszcze raz! I jeszcze! Do skutku. Albo - jak trzy lata temu - do szpitala. Ale nie żałuję niczego. Dowiedziałem się tam wówczas więcej o
sobie, niż kiedykolwiek wcześniej. I przy okazji poznałem anestezjologa, będącego w cywilu nie gorszym maniakiem rowerowym ode mnie. Znieczulił mnie w
kręgosłup. Pletliśmy prawie dwie godziny o doborze bieżnika, życiu i wielotrybach Shimano. Na koniec, po znajomości i w dowód sympatii, napełnił moją
żyłę jakąś tajemniczą szprycą, mówiąc z szelmowskim uśmieszkiem: - Mam coś dla ciebie ekstra! - Pamiętam strzępy mojego bezwiednego bełkotu,
powiedziałem coś takiego: - Ty brodaty gadku! - I się zresetowałem. Kochani! - za darmo, legalnie i bez grzechu! Fantastyczne!
| |