2008-04-23 08:57:18 Top ten – hen, hen… Nie powiem, że nie, bo TAK.
Rano przy śniadaniu zerkam sobie na swój blog, nie tylko w poszukiwaniu komentarzy. Patrzę też na margines, czy
znalazł się ktoś, kto mnie czytał, albo inaczej: ilu gości mnie odwiedziło. Bo chcę wiedzieć. Bo to, że ktoś do mnie wpada - napędza mnie do dalszego
pisania. No, dobra, możecie mówić, że tak się beznadziejnie uzależniam. Ale czy to samo powiecie o samochodzie, który nie ruszy z parkingu - póki w
baku będzie tylko echo?;-)))
Jednak z dniem dzisiejszym uroczyście porzucam ten poranny obrzęd. Stracił sens, bo przestałam wierzyć w
prawdomówność blogowego rankingu. I to nie tylko dlatego, że jego oszukaństwa mi nie sprzyjają;-)))
Nie to nie, mówi się
trudno:-)))
Jasna to sprawa, że miło jest wylądować na liście przebojów, ale (w razie gdybym już jutro z niej z rumorem spadła) wolałabym
mieć - od dziś właśnie – swój licznik wejść ukryty w środku bloga.
W końcu i jakby nie było: do wizjera oko przytknąć może jedna tylko
osoba.
:-)
Niech ta środa – życia Wam doda;-)))
|  |