2008-04-22 10:10:35 AZJATYCKI FELIETON TENDENCYJNO-DEZINFORMACYJNY Ponieważ z rzadka oglądam w całości programy informacyjne, najczęściej rozpoczynając od pogody i wiadomości sportowych, nabyłem cenną umiejętność
spuszczania ich po sobie, na podobieństwo spływania wody po kaczce. Sieczka bijąca z ekranu, z pierwszych stron gazet, sącząca się jadem z głośników
radiowych (z wyjątkiem może Radia Kolejorz!) ma więc utrudnione zadanie, by popsuć mi dobry nastrój. Oczywiście wszystko ma swoją cenę, więc także i w
moim przypadku jest nie inaczej. Otóż narażam się na etykietkę ciemnogrodzianina, betonu, nie mogąc sprawnie uczestniczyć w aktualnej społecznej
debacie, dotyczącej, np. informacji o upadku samolotu Paragwajskich Linii Lotniczych, w którym nie było Polaków, a nawet konsul nie wiedział,
dlaczego, i czyżby to był znak, że nasze stosunki z tym krajem są nie najlepsze, skoro tam nie latamy, a jak latamy, to łapią nas z kokainą w torbie,
a my palimy głupa? Nie wiem zatem, nad czym aktualnie się płacze, a co raduje rozentuzjazmowaną Europę. Ponieważ stuprocentowa skuteczność
pozostawania za gardą nie jest możliwa, czasem jednak do mnie coś dotrze, trafiając celnie między oczy. Kto, np. zgadnie, jakiego rodzaju wiadomością
jest informacja o zakazie wydanym przez unijnych kacyków dotyczącym kobziarzy (dudziarzy), którym nie wolno na własnych instrumentach grać dłużej niż
piętnaście minut, ze względu na hałas przekraczający 85 decybeli? Płacz, czy radość? Co dalej? Zamkną miasta? Wyłączą organy kościelne, a kantor
będzie śpiewał na migi? Nie będę mógł grać na swoim stuwatowym piecu? Teraz z innej beczki, obyczajowej tym razem, bo ponoć mamy na tym polu
ustawiczne kłopoty i zaniedbania. I dostrzegłem na wizji gorejący płomień cywilizacji, pokoju i tęczowej miłości, w postaci dwuosobowego desantu z
USA. I posłyszałem, że jedna z pań pisarek określiła tenże skład misją, przywołując dla porównania dzieło świętych patronów Europy. Jakoś sobie nie
przypominam, aby Cyryl był żonaty (mężaty?) z Metodym, a panowie nosiciele (cywilizacji) zza oceanu, i owszem, tak nam się objawili – jako
małżeństwo. Do podobnej definicji owego zjawiska nie dojrzał nawet sam prof. Kopaliński w żadnej ze swoich dziesiątek prac. Chociaż definicja, to może
by i się znalazła, ale pod zupełnie innym hasłem. W natychmiastowej reakcji Kościół wysłał w przeciwnym kierunku Benedykta (w ramach rewanżu, rzecz
jasna). Przyjęli go tam z godnością, otwartością i radością. Relacje są, ale komentarzy w tym przypadku zero. No jasne, bo co powiedzieć – że
nawet w baseball z nimi nie popykał, konserwatysta jeden!? A propos sportu, podsłuchałem, że Don Leo powołał nam do kadry Brazylijczyka! Od razu się
ucieszyłem, mając nadzieję, że chodzi o Pele. Brakuje nam przecież klasowego napastnika, a on aktualnie pozostaje bez kontraktu. Pomyślałem, że ten
wielki piłkarz dowiedział się o naszym trzecim filarze i planowanych reformach w ZUSie, i chce resztę życia, w spokoju o swoje pieniądze i emeryturę,
spędzić w Polsce, gdzie słyszał, że młody równie jak on trener buduje perspektywiczną drużynę na EURO 2032 w Kosowie. Ale nie! Obywatelstwo otrzymał
pewien młodzian (podobno ktoś go tam widział w Warszawie kopiącego piłkę), który nigdy nie opłacał składek, a leczyć go będzie trzeba – bo czy
on zagra, czy nie, jedno jest pewne – Polacy chorują! W dodatku chłopaczyna nie przywiózł ze sobą nawet jednej jedynej plażowej siatkareczki! I
to ma być napastnik? A gdzie jego ciąg na bramkę!?
| |