2008-04-14 14:19:23 Rączki, rączki… … w górę kto lubi „Stawkę większą niż życie”:-)
Nie wiem, czy wiecie, ale na TVP2 można ją obejrzeć. Mogłabym napisać, że
ZNOWU, ale tego nie zrobię (choć poniekąd zrobiłam;-). Nie wiem jak Wam, ale mi nie szkodzi, że powtórka i jeśli uda się znaleźć czas i trafić na
jakiś DOWOLNY zupełnie odcinek – popatrzę i to, przepraszam bardzo Panią od historii - z przyjemnością :o)
I wcale nie przyciąga mnie
urok Stanisława Mikulskiego, nie kusi sylwetka w mundur spakowana, żadna tam inteligencja, spryt, odwaga Hansa Klossa z nieodłączną obciachową fryzurą
(bo chyba przyznacie mi rację, że miejsce fal, jest jednak gdzie indziej;-))))
Ale jest takie trudne, zapomniane już chyba:-)), słowo
WIRTUOZERIA - do spotkania w tym właśnie serialu. Bo w tym serialu aktorzy grają. GRAJĄ. Nie usłyszysz tam widzu fałszu. Świetna gra płynie bez
przestanku całe 60 minut na godzinę i nie ustaje w żadnym, najmniejszym nawet epizodzie. Aktorzy przydzielone im role dopasowali do siebie tak
idealnie, że nie widać żadnego szwu. Od startu do mety – ani śladu fastrygi, żadnej tam byle jakiej łaty.
„Stawka…”,
choć odgrzewana po raz n-ty – zachowuje smak i nie powoduje żołądkowych sensacji – w przeciwieństwie do obecnych seriali, szczególnie tych
z długimi, mdłymi ogonami – nie do przełknięcia. Tam plaskaci aktorzy stoją w kolorowych dekoracjach i, niewiele się od nich odróżniając,
wygłaszają od niechcenia swoje kwestie. Na głos niestety. Mówią i zachowują się tak, jakby byli przechodniami, przypadkiem zaciągniętymi na plan
filmowy. Ot szli sobie jak co dzień do biura, a tu nagle, ło matko!, drogę przeciął im facet w czapce z daszkiem, rachu ciachu!, wcisnął im z impetem
scenariusz w dłoń i wepchnął przed kamerę z wykrzyknikiem „MÓWI SIĘ, MÓWI! AKCJAAAAA”.
Dlatego ciągle i nadal lubię
„stawkę…” Tam najprostsza, najkrótsza scena – warta jest kilkukrotnego obejrzenia. I nie mam tu na myśli tylko tych chwil z
udziałem Stanisława Mikulskiego i Emila Karewicza. Wiedziałam, że jeszcze wróci na antenę TV publicznej. I już cieszę się na odcinek
„Edyta” i na moją ulubioną scenę (choć w tym odcinku jest ich mnóstwo całe), ale jest taka jedna, będąca tłem napisów końcowych:
Hermann Brunner i Hans Kloss stoją nad martwą Edytą. Ten pierwszy chowa dymiącą jeszcze pukawkę ;-))) i, UWAGA!!!!, mówi: ZDRADZIŁA TRZECIĄ
RZESZĘ.
Voila!;-))))))
PS: PAMIĘTAJCIE o rąk myciu;-)))
|  |