2010-06-08 21:51:14 Negocjacje - Po ile truskawki i czemu tak drogo? - zadaję dla oszczędności dwa pytania w jednym.
Skonfundowany sprzedawca przerwał wykładanie warzyw i
spojrzał na mnie dziwnie. Założę się, że nawet nie przypuszczał, że znajduje się w tak wzniosłym stanie, a w każdym razie w tak wzniośle
nazwanym.
- Siedem pięćdziesiąt - odparł po dłuższej chwili wgapiania się we mnie i strząsając z siebie wrażenie otumanienia.
- A,
to jeszcze nie tak źle, poproszę. Ale bez tych zielonych.
Sprzedawca zawisł z nieruchomą ręką nad koszem z zielono - czerwonymi owocami i
niemalże płacząc, dyszkantem wypiszczał histerycznie:
- To co ja mam z tym zrobić??!!
- To po coś pan brał takie niedojrzałe, skoro
wiadomo, że nikt tego nie kupi? - pytam bezlitośnie, jak jakiego początkującego adepta sztuki kupieckiej.
- Ale one były ładne! Nawet pani
sobie nie wyobraża - broni się co sił, ukradkiem ocierając niesforną łezkę.
No dajcie spokój. Wiesz, ja też kiedyś byłam ładna. Ale chociaż
nie wiem jakbym Cię o tym przekonywała - nie uwierzysz.
Tak samo mnie było trudno. Bo co? Były czerwone i zzieleniały?? Ze złości, czy jak?!
| |