2010-05-30 20:37:50 Opowieść o dziewczynce z zapałkami No, no, jestem pod wrażeniem. Całkiem zgrabna muzyczno - taneczna historyjka wyszła. I ja też zadowolona żem wyszła.
I albo moje pociechy
dojrzalsze się stały, albo opowieść lepiej skonstruowana niż spektakl widziany ostatnio, bo siedziały prawie jak trusie.
Tytułowa dziewczynka
świetnie dobrana, przystojny młodzian - niczego sobie, zakochana para - raczej przekonująca, łobuziaki i rozchichrane uczennice - też dobrze się
spisali.
Warto o tym napisać, bo to dopiero uczniowie szkoły baletowej i na dodatek mieli na scenie słabego sprzymierzeńca - śliską podłogę.
Dobrze, że tylko się po niej ślizgali, a nie połamali sobie nóg.
Moje pociechy co chwila komentowały bieżące wydarzenia, doprowadzając
pobliską publiczność na szczęście nie do szewskiej pasji, tylko do szczerych uśmiechów.
I tak, kiedy dziewcznynka zaczęła tańczyć, starsza
zdziwiona spytała szeptem:
- Co ona robi? Tańczy?? Eeeee, nie umie! - zakończyła tonem znawcy.
Ujawniła też swe dobre serce, chcąc
dopomóc nieszczęsnej i podczas gdy bohaterka miotała się po scenie, próbując sprzedać nikomu niepotrzebne zapałki, starsza spytała z
nadzieją:
- Mamaa, a my weźmiemy?
Choć znała tę bajkę nie od dziś, chciała odmienić los biednej dziewcznynki. Taka wrażliwa! Po
mamie :]
Młodsza za to komentowała wystrój auli, na szczęście dopiero pod koniec występu.
Wiecie, że jedno z malowideł na ścianie
wygląda jak mydło?
Nie?? To koniecznie się tam wybierzcie. Najlepiej przy okazji kolejnego występu z udziałem Orkiestry Kameralnej Polskiego
Radia Amadeus.
I to wcale nie jest old scool'owe, mówię Ci.
Nawet jak się jest częstym bywalcem Mc Donald'sa warto fundnąć
dzieciakowi trochę wyższej coolturki.
A może zwłaszcza wtedy?
| |