2010-05-17 09:40:51 Poznawanie świata Dzieci poznają świat nawet bez konieczności opuszczania domu. Wszędzie ich pełno, wszędzie wśibiają swoje małe zadziorne noski i do wszystkiego
wkładają paluchy, często z niechcianym skutkiem, jako efekt końcowy.
To bywa niezmiernie irytujące, zwłaszcza kiedy próbujesz ustalić granice
mówiąc: to moje - nie rusz, to twoje - ja nie ruszam, a potem i tak widzisz przeryte szuflady, powyciąganą biżuterię i swoje majtki w szufladach na
bieliznę dziecięcą.
O jakiejkolwiek intymności możesz zapomnieć. Dzieciaki widzą i słyszą wszystko bez supernowoczesnego sprzętu. Inwigilacja
na najwyższym poziomie.
Dłubiesz w nosie - zaraz lecą i grożą palcem, puścisz bąka -musisz przepraszać wielokrotnie i bić się w piersi,
jeśli tego nie zrobiłeś wcześniej lub składać pisemne odwołanie od jawnych oszczerstw.
Nawet choroba któregoś z członków rodziny nie gasi w
moich babuchach - wścibuchach chęci poznania. I mają przewagę, bo człowiek ledwo żywy, powalony wirusem żołądkowym nijak bronić się nie
może.
Jedyny zryw, na jaki go stać, to zryw w jedynym słusznym kierunku. Potem już tylko zgon.
A dzieciaki, jak te muchy, nie dają
się odgonić od atrakcji i z wielką żarliwością w cienkich głosikach proszą:
- Tati, mogę popatrzeć, jak wymiotujesz?
A kiedy ledwo
widzialny gest odganiający nie przynosi skutku, a żołądek robi sobie jaja, słyszysz kolejne zaciekawione pytanie:
- Już zwymiotowanie ci
idzie? Chcę zobaczyć!
Taaak. Dzieci, ach dzieci! Nawet pochorować godnie nie dadzą.
| |