2010-04-22 10:19:02 Procedura Każdorazowo kiedy młodszą dręczą koszmarki nocne lub ogarnia ją wielka potrzeba bliskości rodziców lub jedno i drugie, zaplątana w śpiworkowy kokon,
człapie z całym inwentarzem do naszego pokoju.
A słychać to mniej więcej tak:
Szu szu szu szu szu szu szu - cisza (w której
młodsza wyłuskuje wszelkie przyniesione dobro, którym po kolei rzuca, w miejsce rychłego spoczynku) - buch (przeleciał piesek) - buch (przeleciał
prosiaczek) - buch (przeleciał miś) - cisza (w której młodsza zastanawia się czy ciepnąć też kocykiem, czy to jeszcze nie czas).
Najczęściej
stwierdza jeszcze jakiś brak, więc ciągnąc za sobą nieodłączny kocyk, wraca po cośtam.
Szu szu szu szu szu szu i za chwilę powrót szu szu
szu szu szu. To "szu" to szuranie śpiworka o podłogę, w którym młodsza drobi niby wytrawna gejsza.
Po kolejnych odgłosach, możemy
wywnioskować czego zapomniała. Jeśli następuje "bum", wiadomo, że to kolejny pluszak, jeśli "gul gul gul" - wiadomo, że napój poniekąd wyskokowy (bo
właśnie po niego wyskoczyła z wyrka).
Po całej feerii dźwięków, młoda rzucając kocykiem nad naszymi głowami, a następnie poprzez splątany
gaj rąk i nóg, pełznąc próbuje przedrzeć się na upatrzoną wcześniej pozycję.
I kokosząc się wygodnie na rodzicielskich plecach ..... nie
nie, nie zasypia, coś ty, to by było zbyt piękne.
Drapie swój kocyk z drapionką. I nie wnikaj o co chodzi. Nie o to chodzi!
| |