2010-03-22 20:28:13 Urlop kury domowej - Miśku, zabiorę na weekend dzieciaki i pojedziemy sobie gdzieś, a ty sobie odpoczniesz. Chcesz?
Tą niespodziewaną propozycją mąż wzbudził we
mnie podejrzliwość, uruchomił wszelkie alarmy, alerty i co tam sobie chcecie.
Żadne ckliwości, czułości, rozrzewnienia i inne przereklamowane
uczucia!
Po pięciu latach harówki przy dzieciach, chłop mi mówi o urlopie. I to sam, z własnej nieprzymuszonej woli! To nie wróży niczego
dobrego. Węszę smród, ale oczywiście się zgadzam. I nawet popędzam i pomagam .... co prawda, słowami, ale dobre i to.
Bo wiesz, "nie potrafię
siedzieć spokojnie i patrzeć, jak ktoś tyra za dwóch. Muszę wtedy wstać i pilnować roboty, krążyć wokół tytana pracy z rękami w kieszeniach i udzielać
mu wskazówek. Taką już mam czynną naturę. Nic na to nie poradzę."*
I pojechaaaaliii! Uff!
Pora na sex, drags and rock & roll -
pomyślisz. A mnie to nawet nie zdążyło wpaść do głowy, bo na "do widzenia" usłyszałam:
- To teraz będziesz miała dużo czasu, żeby spokojnie
posprzątać mieszkanie.
!!!!!!!!!!!Wiedziałam!!!!!!!!!!Wiedziałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niedoczekanie! "Urządzę sobie, kurwa odlotowe
święto. Urządzę fajerwerki lub bourbonem się zaleję w sztok!!!!"** I tyle będzie mojego, co sobie z Kazikiem pośpiewam, przemieszczając się z mopem
tanecznym krokiem z prawa na lewo, szu, szu, szu.
* "Trzech panów w łódce, nie licząc psa" Jerome K. Jerome
** "Rybi
puzon" Kazik
| |