2010-01-22 23:25:34 Awaria Z okazji dnia dziadków dostałem zaproszenie do przedszkola od mojej młodszej wnuczki. Więc jadę sobie moim samochodzikiem. Jest późnawo dlatego jadę
trochę ostrzej niż zwykle. Ale są więksi kretyni niż ja. Patrzę co chwilkę w lusterko wsteczne, a jeden taki leci za mną całym gazem. Wyprzedza mnie i
kolumnę samochodów przede mną, pcha się na trzeciego między tiry. Te uciekają na pobocza aż pryska śniegiem. A on pruje do przodu niczym nóż
rozdzielający dwie warstwy. Cały czas go obserwowałem, bo droga w tym miejscu prowadziła z górki. Nie ujechałem więcej niż 10 km. Nagle poprzedzające
mnie samochody awaryjnie hamują. Ja też, a gość za mną żeby nie uderzyć w mój tył, skręca ostro w prawo i prawie wpada do rowu. Co się stało. A no
stało się. Samochód leży w rowie na dachu. Ten sam, co pruł jak nóż.
Ale żeby atrakcji nie było za mało to? … jadąc z którejś górki
zacząłem hamować silnikiem. Nagle w moim samochodzie coś chrupnęło. Lekko ściągnęło na lewo i dalej jadę spokojnie. W pewnym momencie trzeba było
wykonać zakręt. Kierownica postawiła nienaturalny opór i zaczęły się drgania całego samochodu. Acha ! …. Wbił się śnieg między koło, a nadkole.
Staję, … rzeczywiście. Biorę saperkę i wygarniam śnieg. Jadę dalej i wszystko jest dobrze. Za chwilkę znowu jakieś łup. Oj tego już za dużo.
Znowu staje i oglądam. Nic nie widać. Ruszam …. Stukanie nie ustępuje, a każdy zakręt mówi nie jedź dalej. Już wiem co się stało. Awaria
przegubu napędowego. Ale tam wnuczka czeka. Więc spokojnie 70-tką dojeżdżam do celu. Dobrze, że zostało tylko około 10 km.
Po wjechaniu na parking
osiedlowy obok przedszkola zrobiło trach i się skończyła jazda. Śnieg na parkingu stanowił zbyt duży opór i przegub nie wytrzymał. Ale co tam. Jest
miasteczko, są sklepy i warsztaty. Odbyłem co trzeba w przedszkolu i w miasto. O kurcze! … teraz wszystko jest na telefon. Ale taki telefon co
sprzedawca dzwoni gdzieś w Polskę, żebu mu część dosłali. Jeden oferuje, że przegub może być nawet wieczorem. Co mi to daje skoro w domu to ja mam
taki przegub. Zostawiam więc swój samochód, pożyczam inny i jadę do domu odległym o 100 km.
Szykuje narzędzia i rano wracam pod swój samochód
…. Też dosłownie pod samochód, gdyż trzeba zlać olej ze skrzyni biegów.
Mróz taki sobie jak to dzisiaj, ale co mi tam, jestem cieplutko
ubrany. Powiem więcej, główna śruba stawiła taki opór, że byłem przy jej odkręcaniu upocony z gorąca i emocji czy puści. Dwa porządne klucze
ukręciłem. Dopiero metoda „na chama” coś dała …. Czyli przecinak i odpowiednio duża waga młota. Ostre walenie w śrubę poskutkowało.
Całe szczęście że był mróz, bo przynajmniej śnieg pod kolanami się nie topił. Przy pozycji leżącej wystarczył karton pod plecy. Rach – ciach i
po trzech godzinach samochód był sprawny do jazdy. Oj gdyby nie ta oporna nakrętka byłbym skończył o prawie godzinę wcześniej.
| |