2010-01-19 12:19:29 19.01.2010 Wczorajszy powrót do domu – koszmarny.
Zapewne z powodu nagłego ocieplenia (które, jak mniemam, wg prezesostwa PKP jest taką samą -
wszystko usprawiedliwiającą - klęską żywiołową, jak opady śniegu i mrozy) staliśmy całą godzinę na peronie i wysłuchiwaliśmy dźwięcznych informacji o,
zwiększającym się co pięć minut, opóźnieniu naszego pociągu.
entschuldigen sie uns bitte diese szajseszajseszajse verspätung
jak
ja to widzę?
Otóż:
- Odwoływanie pociągów niszczy nasz imidż – zreflektował się prawdopodobnie pan od publik rilejszons - Musimy z
tym zerwać. Wydajmy nową dyrektywę! Mianowicie: nie odwołujmy pociągów - tylko opóźniajmy je do momentu wyjazdu następnego pociągu. O MÓJ GENIUSZU!
– ciągnął dalej zachwycony. - Pasażerowie się nie kapną. Zwłaszcza, że po godzinie podstawimy im na peron jakiś stary jeden skład i upchniemy
ich tam jak sardynki. Po tej godzinie oczekiwania będą już tak znieczuleni zimnem i zmęczeniem, że, dalibóg!, kaktus mi tu wyrośnie, jeśli ktokolwiek
zgłosi potem na nas jakąś skargę. Acha… i jeszcze taki drobiazg. Trzeba uprzedzić kontrolerów, by nie sprawdzali biletów. To tylko niepotrzebnie
na nowo może rozjuszyć naszych wielce-szanownych-całujcie-się-w-dupę klientów.
nie mam już poczucia humoru w tym temacie...także
ten...
nie pytajcie mnie o dojazdy, ok?
ciao
| |