2009-12-14 11:17:30 POKONAĆ TRUDY Nareszcie spadło trochę śniegu, jeszcze symbolicznie, ale zawsze. Chyba mam coś z uchem, bo mnie boli. Już tydzień bez roweru! Inne używki również
odstawiłem, z okazji adwentu. Da się tak żyć, co stwierdzam nie bez zdziwienia. Tyle, że trzeba być gotowym na różne niespodzianki szykowane przez
zaskoczony organizm. Wchodzę, na ten przykład, do stomatologa, stres w poczekalni nawilżył mnie pod pachami, na plecach , poniżej pleców, otwieram
drzwi z duszą na ramieniu i książeczką ZUS-u, a tam pani dentystka jaśniejąca niczym obraz Matki Boskiej z Gwadelupy, szczęka natychmiast sama mi się
wyleczyła, niestety, kosztem zdrewnienia języka, zacząłem coś bezładnie bełkotać, gapiłem się na nią jak gówniarz w pączka, popełniłem dwa takie
zdania, że w życiu się nie przyznam, rany!, jak ja się skompromitowałem, dotąd trzęsą mi się ręce! Najgorzej, że jutro znowu do niej idę. Wprawdzie
już jej nie kocham, ale jak ja się pokażę po tym wszystkim. Może zadzwonię i opowiem o moim uchu? Przecież nie powie mi, że ucho też można
zaplombować. A jak powie? Uchhh! Zmiana trybu życia stanowczo za dużo mnie kosztuje. Same nerwy i stresy! Trzy dni temu, w pracy tym razem, idę sobie
porannie do męskiego, napalone jak w gimnazjum, ale mniej napisów, staję nad pisuarem - kolejna czynność bez szczegółów - i już chcę być dumny z
wydolności swojego organizmu, że prostata mi nie grozi przez najbliższe dwadzieścia lat, bo odpływ nie radzi sobie z wodospadem którym go bombarduję,
kiedy z przerażeniem orientuję się, że ta fajansowa muszla na ścianie jet po prostu zapchana! Z piekącym bólem musiałem wyhamować, jednocześnie
złapałem za zaworek szybko odcinający wodę, i tak stałem z tymi dwoma zaworami w rękach, pode mną kilka milimetrów brakuje do przelania na podłogę, na
to wszystko wchodzi kolega... O, ludzie! Tak więc adwent mam naprawdę ciężki, i czekam Świąt jak zbawienia. Czyli w zasadzie, prawidłowo, można rzec.
| |