2009-12-05 07:57:15 Poranek Wstałem jak zwykle wcześnie rano. Zaraz wyszedłem na balkon żeby sprawdzić dlaczego tak jasnawo jest na świecie. Zaskoczenie! … ależ ten
księżyc jeszcze świeci. Na dworze pod ulicznymi lampami ciągną się smugi światła, czyli dołem tworzy się mgiełka. Fajnie. Cóż ja „biedny”
miałem zrobić. Szybko się ubrać, zjeść w pośpiechu skibeczkę chleba, wypić łyk herbaty, założyć buty terenowe na nogi … iiii!!!! … o
zgrozo ….. w samochodzie pozamarzały drzwi. Mała szarpanina … jedne od strony pasażera puściły. Znalazłem w samochodzie płyn odmarzający
szyby, psik po szybach …. Uff … ulga … da się jechać.
Ale śliska jezdnia. W reflektorach samochodu majaczą oszronione krzaki.
Pięknie to wygląda. Ogrzewanie ustawione na maksa szybko oczyściło szyby. Jestem na miejscu. Jakaż cisza, zupełny brak wiatru. Z dala słychać tylko
przejeżdżające w oddali samochody. I ten księżyc lekko pochylony nad horyzontem. Wystawiam sprzęt. Ręce marzną. Zaczynam swoją pracę. Jeszcze
ciemnawo, ale próba fotografii na długim czasie udaje się. Zdjęcia lekko niebieskawe, ale za to z księżycem. Może nie z takim dużym jak widzę go gołym
okiem. Idę w kierunku moich ulubionych miejsc. A tu niespodzianka! … znacznie podniósł się poziom wody w rowach i nie ma przejścia. Trzeba
krążyć, a do świtu coraz bliżej. Trudno …. Rozstawiam statyw i robię zdjęcia z innych miejsc niż przewidywałem. Wokół pięknie. W oddali pasą
się sarny. Każdy krzaczek i trawka pokryte pięknymi wzorami szronu. Gdy tak szedłem przez łąki, to aż szkoda było strącać nogami owe piękności.
Oglądając się wstecz widziałem na łące wijące się moje ciemne ślady. Ciekawe? … wydawało mi się, że idę prosto, a wykonywałem jakieś zakrętasy.
Tam sarny, a tutaj łabędzie śpią jeszcze na wodzie. Kilka z nich tylko lekko podniosły głowy gdy usłyszały moje kroki, ale za chwilkę już ponownie
skryły je w swoich skrzydłach. Co one zrobią , bo już część oczka wodnego pokrywa lód. Coraz widniej. Niebo przybrane purpurą i te bezlistne drzewa
tworzą jakiś zaczarowany krajobraz jak z bajki. Może czasami mrocznie to wygląda. Ciągnę całymi płucami ostre czyste powietrze. Przeskakuje
przeszkody, co chwilkę uwieczniam klimaty poranka. Z boku obserwuje dużego drapieżnego ptaka, który próbuje coś upolować. Zapominam o pracy i
obowiązkach. Słońce coraz wyżej, ale lekka mgiełka tłumi ostre światło i jest super. Jakże nie chce się wracać. Niestety trzeba przejść do
codzienności. Wracając widzę moje poranne ślady wydeptane w tej wybielonej krainie. Aż żal, że za chwilkę słońce roztopi te kryształki poprzyczepiane
do roślin. Jeszcze kilka fotek robię łabędziom i w drogę. Po chwili nagle słyszę jakiś łomot. To łabędzie całą grupą startują z wody, łamiąc przy tym
część lodu. Jakże pięknie wyglądał ich klucz sunący po niebie w stronę słońca. Że też nie zrobiły tego przed kilkoma minutami jak byłem w
pobliżu.
| |