2009-12-04 09:04:03 Jak dobrze mieć sąsiada Od jakiegoś czasu Pani Katarzyna Bujakiewicz bardzo chce bym została jej sąsiadką. Dalibóg bardzo tego chce i w swych działaniach, by owo pragnienie
zaspokoić, jest bardzo konsekwentna. By wręcz nie rzec nachalna. Gazety, billboardy, radio… Dlaczego akurat ja – nie wiem. Ale Pani Kasia
codziennie swym malowniczym okiem wyraźnie patrzy na mnie i pyta: CHCESZ? A ja się dziwię i rozglądam wokół - ja?- toż to ja jestem ostatnim
kandydatem na wymarzoną sąsiadkę. Słowo. Dlaczego? A bo choćby na ten przykład dlatego, że jestem nieuważna. Już nie chodzi o to, że nie sprawdziłabym
się w roli sąsiadki doglądającej mieszkanie, czy nie daj boże podlewającej podczas doglądania mieszkania kwiatki. Chodzi o to Pani Kasiu, jeśli mogę,
że nie dopełniam zasadniczego obowiązku dobrego sąsiada, mianowicie notorycznie zapominam się kłaniać, gdyż i albowiem nie rozpoznaję sąsiadów. Tak.
Mieszkam tam-gdzie-mieszkam już od kilku lat – a mimo to nie poznaję okolicznych ludzi. I raz jednym się kłaniam, a raz nie. Taka grzeczność z
ruletki.
Ilustrując to przykładem:
Swego czasu wracając z dworca mijałam dzień w dzień takiego jednego pana i systematycznie mu się
kłaniałam. Aż jednego dnia pan przeszedł obok mnie bez wózka i bez beretu na głowie i – ciach – nasza cykliczna zażyłość rozprysła się jak
bańka mydlana; ja pana nie rozpoznałam, nie powiedziałam dzień dobry, pan się obraził.
Oczywiście, że najlepszym wyjściem byłoby mówienie dzień
dobry wszystkim napotkanym duszom. Tak, znam to rozwiązanie, ale wdrożenie go w życie nie bardzo mi się udaje.
Zatem jak Pani widzi, Pani Kasiu,
moje gapiostwo, nie stawia mnie w dobrym świetle, a już na pewno plasuje na końcu listy pożądanych sąsiadów. Dlatego z podziwem dla Pani uporu i
cierpliwości proszę, by Pani dała sobie spokój z tą agitacją. Ten billboard nad dworcem głównym mnie nie przekona. Naprawdę. I to wcale nie jest napad
na Pani ambicję. Ależ gdzieżbym żem ja śmiała. Zresztą, że tak użyję pancernego argumentu, na mieszkanie obok Pani, Pani Kasiu, mnie po prostu nie
stać. To znaczy stać mnie, ale tylko na jeden metr. Ha. A jak już wiemy nawet pielgrzym zahartowany w niewygodach potrzebuje 2 metrów
kwadratowych… hm… A tak już naprawdę prawdę pisząc, to nawet jeśli, JEŚLI bym oszczędzała na energii elektrycznej, jako i Edyta Górniak
czyni – i bym wysupłała kasę na te dwa metry - to prawomocne polegiwanie pod ścianą apartamentu (nawet jeśli tę ścianę z drugiej strony
uświęcała by Pani swoją obecnością) to dla mnie, wybaczy Pani, zbyt monotonna perspektywa.
Wolę widok z mego biura na pobliski
weekend.
;))
Hej leszcze, czy ktoś z Was już widział Mikołajka?
|  |