2009-11-18 09:38:19 Zaskoczeni Po tegorocznych wakacjach, pełnych krzyku i histerii wywołanej każdorazową próbą wejścia do wody, postanowiliśmy posłać dzieciarnię na naukę pływania.
No mercy! Niech się drą instruktorowi. Kolejne wakacje chcemy mieć spokojne, bez konieczności znoszenia pełnych potępienia spojrzeń
ludzkich.
Młodza początkowo wykazywała większe predyspozycje do opanowania żywiołu, niestety szybko jej minęły i całą lekcję przewisiała
instruktorowi na szyi, robiąc za glonojada. Właściwie, słuszniejsza nazwa to glutojad, bo wisiała, ryczała, a smarki lecące strumieniem, którch nie
połknęła, zespajały ją coraz bardziej z katem.
Starsza - histeryczka nie lada - zadziwiła mnie tym razem chęcią zjechania z kręconej
zjeżdżalni.
Ochoczo wdrapała się po drabinie, a ja trwałam w oczekianiu na show.
I oto, proszę państwa, nadjeżdża mistrzyni zjazdu
stylem na "rozjechaną żabę", z wytrzeszczem przerażenia. Ach, cóż to za piękny styl! Do tego poruszający i przerażający okrzyk grozy. I .... wpadła!
Wpaaaaadła!!! Z wielkim "plum" zniknęła w odmętach brodzika.
W napięciu czekamy na wynurzenie. Czekamy. Czekamy. Oj, będzie gorąco, będzie
foch, będzie ryk, będzie ....
Ale, co to, proszę państwa?! Właśnie wynurza się z wody zapluta buźka, rozgląda się nieprzytomnie, zdziwiona,
że żyje i wydaje z siebie długooczekiwany okrzyk:
- Jeeeeeszszczeee!!!
O, tego się akurat nie spodziewałam. Po minie instruktora
wnioskuję, że i on nie.
| |