2009-11-04 09:25:13 Łza na rzęsie Poszłam na zakupy beztrosko zostawiając klucze w domu. Blisko miałam, szybko wróciłam i nacisnęłam guzik domofonu, w celu dostania się do
środka.
- Haaloo? – wybrzmiało dziwnie flegmatycznie.
- To, ja, otwieraj – mówię bez zbędnych ceregieli.
-
Czyyli ktooo? – nie daje za wygraną głos współlokatorki.
- Agata! Otwieraj! – wrzeszczę, bo nie mam ochoty na żarciki.
-
To zaśpiewaj – chociaż nie widzę, wiem, że uśmiecha się chytrze pod nosem.
- Nie ma mowy! Otwieraj, małpo! – ryczę na pół
osiedla.
- Może być twoja ulubiona piosenka „Łza na rzęsie mi się trzęsie” – podpowiada łaskawie flegmatyczny głos i
tryumfuje – daję głowę.
Widząc, że nic nie wskóram, intonuję cicho piosenkę, żeby nie stać jak osioł.
- Coooo?! Nic nie
słyszę. Głośniej! – zaryczał głośnik.
W mordę! Twarda jest – pomyślałam i zaczęłam od nowa.
Poziom decybeli wydanych z
mojej gardzieli, kazał jej jak najszybciej otworzyć drzwi, zanim zbulwersowani sąsiedzi zaczęliby zerkać przez firanki, a potem rzucać czym popadnie w
śpiewającą ofiarę cudzego poczucia humoru.
To był jej pierwszy i ostatni taki żarcik. Nie, nie – nic z tych rzeczy – żyje
naturalnie po dziś dzień w zdrowiu i szczęściu.
| |