2009-11-02 09:11:35 Ułan Miał tak krzywe nogi, że konika polskiego mógłby dosiadać bez ich ponoszenia. Stąd też pewnie ksywka naszego akademikowego portiera.
Oprócz
krzywych odnóży, miał też skrzywioną psychę, co było tematem ciągłych drwin i niemożności dogadania się z człowiekiem.
Czekałam właśnie
niecierpliwie na telefon z zagranicy (komórki nie były wtedy powszechne), a nie chciałam rozmawiać przy przypadkowych słuchaczach i przy włączonym
telewizorze (telefon wisiał przy recepcji i przy telewizorze, więc w miejscu, gdzie nie można było liczyć na prywatność). Poprosiłam więc ciecia, o
połączenie na pierwszym piętrze.
- Stać i czekać! – wydał komendę, popisując się przed czekającymi w kolejce po klucz studentami
(których oczywiście skrzętnie legitymował).
- A przełączy pan? – pytam z nadzieją. - To rozmowa zagraniczna – dodaję błagalnie,
żeby nie miał wątpliwości, że to nie żadna fanaberia.
- Stać i czekać! – powtarza, zerkając na reakcję „słuchaczy”, a mnie
krew się burzy.
Co zrobisz? Nic nie zrobisz! – odpowiadam sobie filozoficznie na zadane pytanie i czekam.
Telefon dzwoni.
Podbiegam do „akwarium”, z którego dowodził Ułan.
- To do mnie – mówię przebierając nerwowo nogami.
- Agataaaa?
– pyta przedłużając flegmatycznie moje imię i z sadystyczną radością patrząc, jak się miotam.
- Tak – odpowiadam nieświadomie
(choć ze zgrzytem zębów) podejmując durnowatą gierkę.
- Iksińska?? – gra na zwłokę , a mnie już się nóż w kieszeni otwiera.
-
Tak!! – dawaj pan! I próbuję wyrwać mu słuchawkę.
- Z pokoju stoo czternaaaście? – zadaje kolejne pytanie jedną ręką
przytrzymując mocniej telefon, a drugą trzymając mnie na dystans.
- Tak, do cholery!!! – nie wytrzymuję napięcia i mam ochotę pieprznąć
gościa w głupi łeb.
- Na piętrze łączę – mówi z nieznikającym uśmieszkiem, patrząc mi prosto w oczy.
Wrrrrrrrr.
| |