2009-09-25 10:24:34 W BESKIDY! Już jutro jedziemy w góry! Bierzemy ze Sławciem po jednej sztuce roweru i będziemy się pylić po beskidzkich bezdrożach. W razie niepogody będziemy
maszerowali pieszo, może pozbieramy grzyby, może jakąś przełęczą przebijemy się do Żywca i tam, bezpośrednio w kadziach, zatoniemy w kontemplacji.
Zresztą w braterskich wyprawach zmienność aury nie ma żadnego znaczenia, bo my nic nie musimy - nie musimy organizować sobie czasu, nie musimy ładować
się w błoto, nie musimy chlapać się na zjazdach, nie musimy wziąć sobie po jednym i wypić po cztery, nie musimy gadać, żeby skończyć rozmowę po
północy. Jeśli już coś musimy, to zabrać pompkę i bateryjki do aparatu - bo do sklepu daleko, a górale nawet takie rzeczy sprzedają w cenie pamiątek,
dodając góralski VAT i opłatę klimatyczną. Oni wszyscy mają coś z Janosika (tego serialowego, bo ten prawdziwy nawet ciupagi nie miał, łamaga!) -
zabrać bogatym. Biednym już nie przekazują, bo ich zabrakło w okolicy. A mocni jacy! W tamtym roku widziałem na Dunajcu miejsce, w którym flisacy
opowiadają, że Janosik przeskoczył tę rzekę - z rozpędu, czy bez - w poprzek. Szacunek dla gościa, bo tam jest ze dwa - trzy metry szerzej, niż wynosi
rekord świata w skoku w dal. Ale kto by tam zawracał sobie głowę takimi pierdołami - w końcu górale są z innej gliny! Dlatego mają prawo legalnie
łupić - nawet za pokój bez łazienki, który przez telefon łazienkę jeszcze miał. Mimo wszystko zawsze z tą samą radością jadę w tamte tereny. Pobyć.
| |