2009-09-23 10:29:22 MENISK Nareszcie dzisiaj wolne! Dzieci zaprowadzone, małżonka w pracy, zaraz biorę rowerek i jadę cieszyć się ostatnimi ciepłymi dniami. Moja ukochana rano
mówiła, żebym posprzątał trochę w domu, jak nie mam co robić. Nie wiem, może w tej porannej szarówce coś jej się rzuciło na oczy, bo ja teraz w
świetle słonecznym nie dostrzegam żadnego nieładu. Zresztą ja bez konkretnych instrukcji słabo poruszam się w tym temacie. Podobnie w pracy - nie ma
odgórnych założeń taktycznych, to nie ma działań - proste. I tak było np. wczoraj. Mięliśmy spokój, tzn. nie mięliśmy wytycznych, więc spotkaliśmy się
w kilku , przy herbatce i kawie. Gadu gadu, hi hi, ha ha, zeszło w końcu na wspomnienia z ostatniej imprezy integracyjnej, co okazało się tematem dla
niektórych dość trudnym, jeszcze nie przepracowanym, wręcz przytłaczającym, a część szczegółowych ustaleń przerosła znacznie przypuszczenia i
akceptowalne scenariusze. Mój udział w tej zbiorowej terapii był raczej skąpy, żeby nie powiedzieć - symboliczny; bowiem większość uczestników nawet
nie zanotowała w świadomości mojej rejterady, ale też wyszedłem po angielsku, więc trudno się specjalnie dziwić. Chłopaki poszukiwali więc zagubionych
puzzli, ratowali się postrzępionymi fragmentami obrazków wyrwanych całkowicie z kontekstu, gdzie parkiet, odległy most na Wiśle, zacisze obcego
mieszkania, zlewały się w jedną wizję. Któryś z kolegów, po dłuższych konsultacjach i próbach odtworzeń zawiłych ścieżek zbombardowanego umysłu, w
sumie zadowolony, że kogoś tam nagabywał, lecz tylko przy stole, lub obrębie wynajętej sali, stwierdził z ulgą: - E!, niech tam, nie było tak źle!
Dobrze, że przynajmniej nie tańczyłem, bo jak by się moja dowiedziała... - I tutaj, niestety, musiano go rozczarować. - Co!? Darek, chłopie, jak żeś
wparował na parkiet przed dwunastą - chyba - to cię wyprowadzili dopiero do taksówki! - Niedowierzanie, wątpliwości, niepokój... - Niemożliwe,
przecież nie miałem nawet kasy! Zresztą pamiętam, że pod blokiem było już widno i szedłem na piechotę. - Kasy mogłeś nie mieć. Anka miała - zabrzmiało
z okolic czajnika. - Ale to co, to znaczy, że ona cię nie odwiozła do domu? - Smutek spowił ziemię wokół kolegi Darka, herbata straciła smak, papieros
utknął w popielniczce i przygasał. Nikt nie chciał być następny w kolejce, więc rozmowy przycichły, by w końcu ustać zupełnie, a robota nagle znalazła
się sama. Do wcześniejszych pytań dołączyły kolejne zagadki, atmosfera zamiast się polepszyć, siadła zupełnie. Czasami chyba jednak lepiej wystarczy,
po prostu - wiedzieć, że się czegoś nie wie, niż wiedzieć czego się nie wiedziało, a wiedzieć by się ze wszech miar nie chciało. Oj, Darku, Darku,
któryś mi polał ostatnią kolejkę przed wyjściem, a ręka ci nie zadrżała tworząc menisk wypukły w mym kielichu! - zimą znowu impreza, i będzie się
okazja zrewanżować. Tym razem jednak weź ze sobą trochę kasy, bo licho nie śpi!
| |