2009-09-19 10:50:00 AKCJA "INTEGRACJA" Pogoda piękna, wstyd siedzieć w domu. Myślę, że akcja liczenia się poznańskich rowerzystów nie mogła lepiej trafić z porą i aurą. Ciekawi mnie wynik.
Ja do Poznania wprawdzie nie dojadę, ale wyjdę zaraz z rowerem i duchowo się przyłączę, tak więc śmiało można mnie policzyć. My za to mięliśmy akcję
branżową, spotkanie integracyjne zakończone w godzinach późnonocnych próbą liczenia do czterech, na palcach, a i tak nie dało rady. Rozpoczęliśmy jako
zwarta grupa, ok. osiemdziesięcioosobowa, dowcipy, dykteryjki, anegdotki z pracy. Po godzinie nastąpiły pierwsze kryzysy, wietrzenia, ogólne
spowolnienie tempa - zupełnie jak w gospodarce! Po dwóch godzinach ruszyła pierwsza fala najsilniej zintegrowanych, przemieszczenia przy stole, duety,
tercety, jedni bardzo szybcy, inni przeciwnie. Młodzi i niedoświadczeni pracownicy powoli tracili rytm, wraz z nim opuszczały ich dobre maniery, by po
czterech, pięciu godzinach, zaczęli się nazbyt spoufalać wobec swych koleżanek, coraz częściej zmuszonych używać zwrotów w stylu: "weź te łapy", "co
ty wyrabiasz!", "sama trafię do toalety", "Grzesiek, mówiłam ci już, że nie, to nie!". Muzyka waliła z każdą chwilą głośniej, głośniki charczały,
facet z Kombi miał głos podobny do Metallici, żeby porozmawiać trzeba było okropnie się wydzierać. Tematy tzw. życiowe. Kobiety, jak zwykle bardziej
powściągliwe, i - również, jak zwykle - nie wszystkie. Wytrzymałem do jedenastej, czego w chaosie i tak nikt nie zauważył. Wróciłem do domu w
znakomitej formie. Natomiast wczoraj, w pracy, najwięksi twardziele z imprezy nie byli widziani gdzie indziej, jak tylko na trasie ubikacja -
pomieszczenia socjalne. Dziwili się mojej dobrej formie, no bo przecież "waliliśmy do końca razem, nie!?". Przytakiwałem niemo, bo czułem się jakoś
dziwnie winny, jakbym zdezerterował i zostawił kumpli pod ogniem z moździerzy, a sam się wycofał z okrążenia za pomocą szczególnego fortelu. Nawet
zastanawiałem się, czy może nie porzygać sobie z nimi solidarnie, ale naprawdę nie miałem czym! Tak więc poznańska akcja wydaje mi się znacznie
zdrowsza, dlatego przyłączam się do niej i wychodzę właśnie z domu, zabieram dzieci (też na rowerach) i jedziemy na spacerek. Pozdrawiam!
| |