2009-09-05 13:12:47 „Gdy więc już wszystkie sposoby ratunku upadły …” „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”, chciałoby się dokończyć ale nie zupełnie odzwierciedlałoby to, o czym chcę na
pisać.
Więc gdy już opadły mi ręce, nogi i miałam ogólny zwis na rzeczy stan, umówiłam się z Tomkiem. Mędził i mędził, więc zgodziłam się dla
świętego spokoju.
Miał rzekomo problemy z niemieckim i baaardzo chciał, żeby mu wytłumaczyć zawiłości tego języka.
- Dobra,
przyjdź w sobotę – zgodziłam się nieukrywaną niechęcią. A on z nieukrywaną radością zapisał sobie mój adres.
Sobota. Czekam z nadzieją,
że się spóźni, wtedy bez kozery będę mogła opuścić lokum i pozwolić odbić się natrętowi od drzwi. Trzy minuty – odliczałam w napięciu. Dwie
– już stałam przy drzwiach gotowa do wyjścia. Jeden – wychodzę – oznajmiłam Karolinie.
- O, cześć! Wychodzisz? –
Tomek stał już w drzwiach. Co gorsza, z tym samym głupkowatym uśmieszkiem, co zawsze, kiedy mnie spotykał.
- Nie, pokój chciałam przewietrzyć
– odpowiedziałam z przekąsem, wpuszczając gościa do środka.
- To z czym masz problem? - tylko szybko, bo się
śpieszę.
Nieśpiesznie usiadł przy stole, równie powoli otwierając notatki.
- Będzie ciężko – myślę sobie z głębokim
westchnięciem i zaczynam tłumaczyć, widząc, że daremny mój trud. Mój uczeń siedział bowiem jak cielę i wpatrywał się we mnie, jak w wymalowane
wrota.
- Słuchasz czy nie! – wkurzyłam się na dobre, bo choć nie miałam nic lepszego do roboty, to było od tego gorsze.
- Oj,
jaka surowa nauczycielka – powiedział rozmarzony.
Karolina uwijająca się przy sobotnich porządkach, co chwilę chowała się za szmatą, by
nie wybuchnąć spazmatycznym śmiechem, widząc jakie męki przechodzę. To nie peszyło jednak naszego przybysza.
Po godzinnych mękach, nie
zdzierżyłam i dosłownie wypychając ucznia za drzwi, stwierdziłam, że lekcja skończona.
- Ochocho, ale milusia – stwierdził z
nieschodzącym z twarzy głupkowatym uśmieszkiem.
- Dla ciebie i tak jest wyjątkowo miła – pocieszyła go Karolina.
- Taaaak? –
ucieszył się niezmiernie i chwilowo zmiękczony przez połechtanie komplementem, dał się całkowicie wypchnąć z pokoju.
- Fajny chłopak.
Przyjdzie jeszcze? – spytała Karolina, zgrabnie unikając mojego ciosu.
| |